3. Rząd PIS II, czyli kryzysu ciąg dalszy
PIS przypomniał sobie o frankowiczach tuż przed wyborami prezydenckimi, a potem parlamentarnymi – doznając lekkiego olśnienia w zakresie prawnych aspektów przekrętu frankowego, i spuszczając niejako zasłonę milczenia na swój ekonomiczny w nim przyczynek. Pozostając w tej konwencji nie będziemy zatem przypominać wypowiedzi z tego okresu – zarówno głoszonych przez kandydata na urząd prezydenta (który właśnie dzięki frankowiczom zajął swój stołek), jak i późniejszej Pani Premier (która skorzystała z pozytywnej fali wytworzonej przez Pana Prezydenta), czy innych czołowych działaczy PIS, [29-30].
Nie można jednak pozostawić bez komentarza ostatnich wypowiedzi Prezesa, który postraszony widocznie w tajnych rozmowach z Angelą Merkel, postanowił ulec i odpuścić niemieckim oszustom (Commerzbank, DB), a wraz z nimi całemu umoczonemu sektorowi. I nie boli nawet to, że PIS nie chce zrobić krzywdy sektorowi bankowemu, bo nikt nie chce. A zwłaszcza kredytobiorcy frankowi, którym banki są przecież winne dziesiątki miliardów złotych!
Przerażenie budzi stopień zakłamania / głupoty / niewiedzy / krótkowzroczności / naiwności / braku dobrej woli / czy może samo-destrukcji (*właściwe uzupełnić).
Prezes powinien odpowiedzieć sam sobie na pytanie, dlaczego –
PISowski Minister Gospodarki i Finansów (bankier) nie wyjaśnił Prezesowi, że:
- Kredyt to nie pożyczka. W pożyczce pieniądz zmienia właściciela, a w kredycie bank, poprzez odpowiednie zapisy na kontach księgowych, tworzy tzw. środki pieniężne, [31-33]. Do udzielenia kredytu nie są potrzebne żadne pieniądze „ciułaczy”. A już tym bardziej depozyty w walucie obcej. Do udzielenie kredytu jest potrzebna wyłącznie podpisana przez klienta umowa kredytowa. Stanowi ona formę papieru wartościowego, którą bank – dzięki specjalnym przywilejom nadanym przez państwo – zamienia na środek płatniczy i udziela mu bankowych gwarancji (tworzy tzw. pieniądz żyrowy, kredytowy, bankowy). Dzięki temu kredytobiorca może rozliczyć się ze zbywcą mieszkania de facto własnymi pieniędzmi, które dopiero zarobi w przyszłości. W systemie bankowym, powstały w kredycie depozyt (pieniądz żyrowy), który ma formę niematerialną (zapis na koncie), jest traktowany na równi z pieniądzem ustawowym (gotówką). Zarówno banki jak i klienci mogą za jego pomocą regulować swoje zobowiązania. Gotówki natomiast w kasach banków praktycznie nie ma (na koniec grudnia 2016 było w bankach 13 mld w gotówce, na 641 mld depozytów a vista i 441 mld depozytów terminowych do dwóch lat), [34].
- Ponieważ w kredycie bank sam tworzy depozyty, także do udzielania tzw. kredytów „frankowych” (indeksowanych / denominowanych), dlatego nie są mu też potrzebne żadne waluty obce. Dewizy w sensie czysto księgowym, czyli w praktyce instrumenty pochodne (FX swapy, CIRSy, linie kredytowe) służą wyłącznie do zabezpieczenia banku przed ryzykiem kursowym – i nie są źródłem kapitału. Same instrumenty pochodne są pozycjami pozabilansowymi, a więc nie wpływają na aktywa i pasywa (bilans) banku. Stosowanie przez banki instrumentów pozabilansowych nie wynika w żadnym przypadku z treści umowy kredytowej (ani z prawa bankowego, czy kodeksu cywilnego), a wynika wyłącznie z chęci zabezpieczenia własnego (bankowego) ryzyka kursowego, i obniżenia wymogów kapitałowych (umożliwia tańsze prowadzenie biznesu).
- W bilansach rocznych banków znajdziemy zaledwie śladowe ilości rzeczywistych franków. Bo bankom nie są one potrzebne. Dla przykładu – w roku bilansowym 2016, Bank Zachodni WBK (Morawieckiego) zaraportował kredyty CHF na kwotę 10.5 mld złotych, natomiast depozytów CHF praktycznie nie posiadał (3% – 0.3 mld PLN), [35]. Dysponował natomiast instrumentami zabezpieczającymi uzależnionymi od kursu waluty – głównie CIRSy – na kwotę ok. 16 mld-ów złotych (na franki i euro).
- Z uwagi na fakt, że banki stosują instrumenty pochodne do zabezpieczenia kredytów uzależnionych od walut obcych (wymieniają czasowo złotówki na franki), zagraniczni kontrpartnerzy Swapów i Cirsów, uzyskują księgowy dostęp do złotowych depozytów powstałych w kredytach. Posiadając księgowe złote, mogą oni bez ryzyka kursowego (bo instrumenty zabezpieczające od niego uwalniają) inwestować w wysoko oprocentowane obligacje emitowane przez polski rząd. Natomiast polskie banki, dzięki instrumentom pochodnym, zamieniają („swap” = zamiana) oprocentowanie LIBOR na wyższy WIBOR. I zyskują na różnicy oprocentowania pomiędzy Polską a Szwajcarią. Czyli w kredytach „walutowych” banki zarabiają lepiej niż na kredytach złotowych (bo przy tym samym oprocentowaniu dodatkowo indeksują salda kredytów), a rząd taniej znajduje chętnych na swój dług.
- Ewentualne „odwalutowanie” kredytów nie stanowi straty banku w sensie bilansowym – pomniejszy tylko zysk z niezrealizowanych jeszcze różnic kursowych. Wg samych banków ów niezrealizowany jeszcze zysk, to kwota minimum 40 mld złotych, [36]. Kosztem dla banków będzie natomiast konieczność przedwczesnego rozliczenia instrumentów finansowych, czyli „rezygnacji z ubezpieczenia”. Jest to owszem kłopot finansowy, ale sprokurowany na wyłączne życzenie zarządów banków, i nie wynika z realizacji prawnych aspektów zawartych umów kredytowych.
- Nie ma także absolutnie żadnego niebezpieczeństwa jeśli chodzi o ewentualne wstrzymanie akcji kredytowej. Skoro banki same tworzą depozyty, to jedynym technicznym ograniczeniem akcji kredytowej są wymagane fundusze własne banków. Ale wymagania w stosunku do funduszy własnych zostaną automatycznie bardzo mocno ograniczone z uwagi na zmniejszone wagi ryzyka w przypadku „odwalutowania” (np. ze 100% do zaledwie 35%). Realnym problemem w Polsce jest natomiast zachęcenie przedsiębiorców do zaciągania kredytów.
Z netu, bardzo ciekawe:
Bujalski: Czego dotyczyło drugie orzeczenie Trybunału dotyczące kredytów we frankach szwajcarskich – w sprawie Banif Plus Bank? Wiemy, że odróżnieniu od pierwszej sprawy w postępowaniu uczestniczył polski rząd…
Dr Waldemar Gontarski: W sprawie Banif Plus Bank (sygn.
C-312/14 – przyp. red.) w toku postępowania polskie władze
bezskutecznie przekonywały Trybunał do niewydawania rozstrzygnięcia
niekorzystnego dla banków, a czyniły to w szczególności argumentując, że
stwierdzenie nieważności postanowień walutowych zawartych w umowach
kredytów denominowanych i w konsekwencji orzeczenie obowiązku
przewalutowania takich kredytów, mogłoby spowodować daleko idące
negatywne konsekwencje dla rynku finansowego. Jak argumentował
przedstawiciel polskiego rządu, przewalutowanie kredytów walutowych
kursu z dnia ich udzielenia mogłoby się wiązać z obniżeniem wyceny
większości takich kredytów o ok. 30-40% i mogłoby wygenerować po stronie
banków straty w wysokości nawet kilkudziesięciu miliardów złotych.
Trybunał w ogóle nie wziął pod uwagę tego typu przesłanek finansowych,
gdyż z punktu widzenia prawa unijnego są one bez znaczenia. Wyrok ten
opiera się na dyrektywie o klauzulach abuzywnych i na dyrektywie MiFID I
(dyrektywa 2004/39 – przyp. red.). Trybunał podtrzymał swoje stanowisko
zawarte w wyroku w sprawie Kasler. Natomiast novum rozstrzygnięcia luksemburskiego w sprawie Banif Plus Bank
polega na tym, że klient może korzystać z ochrony przewidzianej
przepisami MiFID I, jeśli nie zamierza wyłącznie uzyskać z kredytu
funduszy na nabycie dobra konsumpcyjnego, lecz jednocześnie ma zamiar
zarządzać ryzykiem kursowym czy spekulować kursami wymiany walut obcych,
co stanowi już zamiar inwestycyjny, a nie tylko konsumencki. Po prostu,
zdaniem Trybunału kredytobiorca zawierający umowę o kredyt walutowy
może korzystać z ochrony MiFID, jeśli taki kredyt zaciągnął z intencją
spekulowania bądź zarządzania ryzykiem kursowym (tutaj konieczne będzie
ustalenie zamiaru kredytobiorcy), gdyż dyrektywa ta chroni jedynie
inwestorów – to po pierwsze; a po drugie – kredytobiorca nie może
korzystać jednocześnie z dyrektywy o klauzulach abuzywnych i z MiFID I.
Jeśli kredytobiorca już skorzystał z dyrektywy o klauzulach abuzywnych,
odpada stosowanie MiFID i vice versa. W sumie omawiany wyrok, w stosunku
do wyroku w sprawie Kasler, wydaje się być mało skomplikowany, a wręcz wprost wynika z przepisów MiFID I.
Niestety poniższe sformułowanie dra Gontarskiego nie jest prawdą:
“Jeśli kredytobiorca już skorzystał z dyrektywy o klauzulach abuzywnych,
odpada stosowanie MiFID i vice versa.”
Nie. MIFID mówi wyłącznie o tym, by szeroko informować klienta o ryzyku. Pod żadnym pozorem nie dopuszcza, by bank sam decydował np. o punktach swapowych, czyli naszym spreadzie (co jest klauzulą abuzywną). Nawet instrument pochodny musi być uczciwy 😉
ZAMIAST MANIFESTACJI W SOBOTĘ MANIFESTACJA W ŚRODKU TYGODNIA I MIASTECZKO NA ŻOLIBORZU POD PREZESEM KIEDY P(OSŁY)OSŁY MAJĄ OBRADOWAĆ W KOMISJI HIPOTECZNEJ WEDŁUG MNIE NALEŻY ZORGANIZOWAĆ KONIECZNIE KONFERENCJĘ DLA SĘDZIÓW I SIĘ NA NIĄ ZRZUCIĆ TAK JAK NA POPRZEDNIĄ PTASIARZ Z SBB
trzeba było nie brać kredytu! proste!
A to do kogo i na jaki temat? Bo bardzo odkrywcze.
Adeone nie zrozumiał(a), że system działa w ten sposób, iż bez kredytów nie dostałby 9/10 swojej pensji. Współczesny pieniądz jest dlugiem. Ktoś się musi zadłużac – albo państwo, albo obywatele. Bez tego nie ma dzisiejszej gospodarki. I tak to niestety zaprogramowano.
Trzeba się teraz najeść tymi kredytami na które harują inni – proste ! Mam nadzieję że po prostu pękną z przejedzenia ! Żądza pieniądza jednak przesłania jasność umysłu co poniektórym, niech więc najedzą się czyimś nieszczęściem do syta ! DO SYTA !
Kiedy protest w Warszawie? Druga sprawa co żeście zrobili z tą stroną gdzie już nikt nic nie pisze.Wstyd.Po ludzku, nie wstyd wam że realizujecie to co chcą banksterzy?
Zamiast
Manify w sobotę ( Czy jest planowana ? ) manifestacja w środku tygodnia kiedy komisja ds.kredytów hipotecznych
obraduje ( DRUK 1198 ) miasteczko na Żoliborzu pod prezesem i pod
Ziobrą ( Ministerstwo Sprawiedliwości ).
Zorganizować konferencję dla sędziów i z
udziałem wspierających nas prawników i
zrzucić się na nią Ptasiarz z SBB