Pseudokredyty w CHF są instrumentami pochodnymi

Pseudokredyty w CHF są instrumentami pochodnymi.

Pseudokredyty w CHF są bezspornie instrumentami pochodnymi i to wcale nie dlatego, że wbudowano tam coś podobnego do CIRS.

Pierwszy warunek – produkt ten w całości jest instrumentem pochodnym bo jego przepływy finansowe “pochodzą” od ceny instrumentu bazowego – CHF. To jest najważniejsza cecha derywatów.

Kolejne dwa warunki prawne też są spełnione – dźwignia finansowa i rozliczenie w przyszłości.

Geniusze z sektora finansowego używając derywatów wymyślili jak “udzielić kredytu w CHF” nie korzystając z CHF.

Fakt ten potwierdza raport SNB pokazujący, że w “nowych krajów UE” banki tworzyły kredyty w CHF nie robiąc żadnych transakcji na szwajcarskim rynku finansowym.

Dzięki temu wynalazkowi geniusze mogli “wyprodukować zakłady” o kierunek zmiany kursu walutowego CHF wobec PLN – w nieograniczonej liczbie – o wartości wielokrotnie większej niż cała podaż franka szwajcarskiego w Szwajcarii.

Instrument pochodny (derywat) to zakład, gdzie dwie strony “obstawiają przeciwne zmiany ceny aktywu bazowego”.

Każda ze stron zakłada, że kierunek ten będzie inny.

Instrumenty pochodne umożliwiają wykreowanie zakładów w liczbie wielokrotnie większej niż jest realnie istnieje przedmiotów zakładu.

Dzieje się tak dlatego, że w derywacie dochodzi tu do rozerwania więzi pomiędzy faktem posiadania instrumentu bazowego, a ekspozycją na jego ryzyko.

Geniusze z sektora finansowego ominęli też prawa rynku. Ich fundamentalizm rynkowy nie obowiązuje tak jak nas.

Gdyby zaciągali pożyczki na szwajcarskim rynku finansowym, w celu udzielenia kredytów w “nowych krajach UE” zwiększyliby popyt na CHF, co spowodowałoby wzrost ceny tego pieniądza mierzonej LIBORem.

Użycie derywatu do kreacji “zobowiązań w CHF” umożliwiło “pozostawienie stopy LIBOR” w niezmienionej wartości.

A więc było to ominięcie dogmatu – zasad wolnego rynku.

Naprawdę w tym kraju jesteśmy traktowani jak mieszkańcy republiki bananowej – nasadzono nas na zakłady, w których obstawiliśmy spadek kursu CHF, a elity polityczne “wyłonione przez Naród” w demokratycznej procedurze, akurat tej sprawie, działają przeciwko niemu.

Dlaczego? Łatwo się nie dowiemy. Czy to brak kompetencji, czy to inne względy. Szkoda, że kilka lat temu nie przyjęliśmy od Szwajcarii bazy danych zawierającej listę polskich obywateli posiadających konta w tamtejszych bankach. Przynajmniej ten motyw można byłoby wykluczyć.

Badania wskazują, że sektor bankowy mógł przypuszczać, że CHF będzie się wzmacniał w relacji do innych walut.

Zagadka dlaczego w “nowych krajach UE” udzielano masowo kredytów indeksowanych akurat do CHF powoli się wyjaśnia.

Zawsze zastanawiałem się, dlaczego sektor bankowy wybrał walutę maleńkiego i izolującego się kraju o niewielkiej podaży pieniądza do zmasowanej akcji kredytowej.

Przecież można było wybrać USD – przynajmniej płynna waluta rezerwowa z wiarygodną wyceną rynkową.

Wyceny na małym rynku są mniej wiarygodne – mamy niższą płynność.

A płynność rynkowa jest całą prawdą o cenie rynkowej.

A więc dlaczego banki akurat wybrały CHF, aby udzielać np. kredytów indeksowanych do tej waluty w Polsce?

Okazuje się, że już w 1997 r. MFW zrobił analizę (załącznik), w której wskazał, że po utworzeniu strefy EURO pojawi się presja na aprecjację CHF.

MFW wskazał, że polityka pieniężna i fiskalna w UE sprawi, że prędzej czy później EURO nie będzie traktowane jako twarda waluta (tak jak niemiecka marka).

Tymczasem UE jest głównym partnerem handlowym Szwajcarii.

Taką sytuację trzeba wykorzystać.

Tak więc chyba nam sektor finansowy postanowił zrobić za pośrednictwem instrumentów pochodnych zakłady o wzrost CHF.

Sęk tylko z instrumentami pochodnymi jest taki, że potrzebna jest druga strona zakładu.

Jak się obstawia wzrost CHF to trzeba znaleźć drugą stronę, która jest na tyle nieświadoma, że obstawi spadek CHF.

Więc najprościej indeksować kredyt hipoteczny do CHF i już mamy drugą stronę. Stronę, która obstawia spadek – czyli kredytobiorcę hipotecznego w Polsce. Podstawowym problemem jest jednak to, że kredytobiorcy nie mieli żadnego pojęcia o tym, że uczestniczą w grze finansowej o skali globalnej, a ich kredyty zabezpieczone nieruchomościami są stroną instrumentu pochodnego.

Tak samo żaden z banków nie proponował kredytobiorcom żadnej formy zabezpieczenia na wypadek zmienności kursów. Dlaczego? Bo wtedy bank musiałby przyznać się do tego, że to instrument finansowy o wielkim stopniu ryzyka, a nie kredyt hipoteczny.

A jak już mamy rynek derywatów o gigantycznej wartości to o zmianę ceny na niewielkim rynku waluty bazowej łatwiej?

Nieprawdaż?

 

Stanisław Adamczyk

Akademia Sporu Finansowego, ekspert w zakresie zarządzania projektami rynku kapitałowego, corporate finance, doradztwa strategicznego, publicznych ofert akcji, publicznych wezwań, obrotu niepublicznego.

Dodatkowo polecamy lekturę artykułu MFW o wpływie utworzenia strefy EURO na walutę CHF (język angielski).

 

2 Comments on "Pseudokredyty w CHF są instrumentami pochodnymi"

  1. Przecież banki to wszystko zaplanowały, to powinno być badane na poziomie europejskim, tylko nikt tego nie zrobi bo nikt nie ruszy bankierów – żydów którzy mają powiązania z rządzącymi politykami – żydami.
    Tekst powyżej pseudokredyty w CHF są instrumentami pochodnymi jak najbardziej wyjaśnia tą praktykę banków i czy nie jest zbieżne także zaprzestanie udzielania tych kredytów z wprowadzeniem ustawy w 2011 r o możliwości spłaty bezpośrednio w CHF, to jest dopiero przekręt banków, udzielili kredytów w złotych a każą sobie spłacać walucie CHF. Ja bym powołał komisje śledczą i to wszystko do cna wyciągnął i upublicznił cały mechanizm przekrętu i tak jak w Islandii powsadzał bankierów do pierdla.

  2. Frankowicze w sądach mogą dostać więcej. Znacznie więcej niż stracili

    http://biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/orzecznictwo-sadow-ws-kredytow-hipotecznych-we-frankach-chf/lxhvjh

Comments are closed.