Bankierzy, wiemy co zrobiliście i poniesiecie za to karę

Analizując skutki ekonomiczne kredytów „frankowych”  dostrzec można ogromne spustoszenia, które poczyniły one w życiu społecznym i gospodarczym.  Tysiące rodzin sprowadzonych na skraj biedy, rozbite małżeństwa, samobójstwa , wielomiliardowe straty dla gospodarki, to tylko część konsekwencji działań banków związanych z udzielaniem tych kredytów  i zabezpieczaniem ryzyka poprzez spekulacyjne operacje na rynku walutowym.

Nawiązując do opinii prezesa Deutsche Bank, Krzysztofa Kalickiego wygłoszonej w jego artykule na łamach Rzeczpospolitej, nie trudno dostrzec jak omawiając ekonomiczne aspekty kredytów frankowych całkowicie, z premedytacją, pomija on meritum problemu.

W minionych kilkunastu latach z polskich banków do kieszeni podmiotów spekulacyjnych trafiły wielomiliardowe kwoty. Straty te są konsekwencją swapów walutowych i  transferów kapitałowych do partnerów banków w transakcjach zabezpieczających ryzyko banków. Urząd Komisji Nadzoru Finansowego w 2016 w publikacji „Informacja w zakresie skutków projektu ustawy o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu i umów pożyczki” szacował lukę w bilansie banków, którą spowodowałoby sprawiedliwe rozwiązanie problemu kredytów frankowych i wyceniał ją na 40-70 miliardów złotych. Znaczna część tej kwoty to środki, które polska gospodarka już straciła. Kapitał ten bezpowrotnie odpłynął za granicę do instytucji spekulacyjnych.

Sędziowie też już wiedzą

Sędziowie orzekający w sprawach frankowych, w większości, mają dość dobre rozeznanie nie tylko w prawie, ale także w ekonomicznych skutkach działań banków w Polsce. Zapraszam pana Kalickiego na jedną z licznych rozpraw przeciwko bankom „frankowym”. Przekona się wówczas, że nie tylko sam wyrok, ale także wymowa sentencji dają bankom jasno do zrozumienia: „Wiemy co zrobiliście i nie ujdzie wam to na sucho!”

Podczas rozpraw „frankowych” świadkowie ze strony banków opowiadając o kuchni finansowej starają się zwodzić sędziów twierdzeniami, że banki jedynie „pożyczały” franki na rynku. Jeżeli by tak jednak było, że banki wyłącznie pożyczają i oddają pożyczone franki, to skąd pojawiające się w umowach zapisy o kosztach kupna i sprzedaży franków? Skąd spready, czyli różnice w cenie kupna i sprzedaży walut, które klient opłaca? Przecież pożyczając franki, przetrzymując je na swoich kontach i oddając pożyczoną walutę banki nie wykonywałyby operacji kupna waluty i naliczone klientom opłaty byłyby bezzasadne. Co zatem w rzeczywistości miało miejsce? W rzeczywistości banki sprzedawały na rynku franki, których nie miały. Była to typowo spekulacyjna operacja tzw. krótkiej sprzedaży. W przyszłości banki wobec swoich partnerów zobowiązywały się odkupić franki z rynku po dowolnej cenie. Banki nie interesował przyszły kurs franka, po którym skupią walutę z rynku, bo wszystkie te koszty spekulacyjne beztrosko przerzucały na nieświadomych niczego klientów. Są to działania, o  których nie ma wzmianki w umowie. Czy klienci powinni zatem ponosić skutki spekulacji banków? Byłoby to skrajnie niesprawiedliwe, ponieważ klienci nie byli o tych spekulacjach informowani. Byłoby to także nieuczciwe wobec całego rynku. Nie wszystkie banki postępowały nieuczciwe decydując się zawrzeć indeksujące do waluty zapisy w umowach z klientami. Część z nich, zachowując się godnie, nie zdecydowała się na kredyty „frankowe” i straciła przez to udziały w rynku.

Czy zbrodnia doczeka się kary?

Wielomiliardowe kwoty kapitału spekulacyjnego wytransferowane z Polski w wyniku działań banków nie wynikały z „pożyczek” na określony z góry procent. Była to gra hazardowa, w której wzięły udział banki w Polsce bez wiedzy swoich klientów, zarówno tych, którzy brali kredyty, jak i tych, którzy przechowują w nich depozyty. Obarczanie winą klientów za działania spekulacyjne  banków byłoby skrajnie nieuczciwe.

Konsekwencje dawnych błędów zarządów spadają na obecne władze banków. Nie jest to sprawiedliwe, ale banki i ich akcjonariusze będą musiały przełknąć gorzką pigułkę niższych zysków.  Nie mniej jednak, dużo bardziej niesprawiedliwe są skutki, które poniosły polskie rodziny. W momencie wypowiadania przez bank kredytu „frankowego” kwota długu indeksowanego CHF przerasta nie tylko wartość pierwotnie udzielonej kwoty kredytu, ale także wartość nieruchomości i całego majątku klienta banku. Po zlicytowaniu kredytobiorca staje się niewypłacalny i wybawieniem dla niego jest upadłość konsumencka. Takich przypadków było już kilkadziesiąt tysięcy w skali kraju. Bazując na oficjalnych danych UKNF sytuacja ta – wypowiedzenie umowy „frankowej” przez bank – dotknęła do połowy 2018 roku 26,5 tys. rodzin w Polsce. Nie dziwi zatem fakt, że klienci masowo ruszyli do sądów, by walczyć z bankami o zabezpieczenie bytu swych rodzin.

Prokuratura w Szczecinie zajmuje się problemem nadużyć banków i spekulacji przy kredytach „frankowych”. Miejmy nadzieję, że niebawem postawione zostaną zarzuty wobec bankierów. Wymaga tego elementarna sprawiedliwość.