Jesteśmy szantażowani opiniami, że tzw. ustawa frankowa spowoduje jakieś gigantyczne straty
W najnowszym numerze miesięcznika „Wpis” ukazał się artykuł wybitnego polskiego finansisty prof. Witolda Modzelewskiego napisany jeszcze przed wydaniem „wyroku” na tzw. frankowiczów przez Komisję Nadzoru Finansowego, który jednak świetnie przewiduje i komentuje to co KNF obwieścił światu, jako gigantyczne straty banków w Polsce.
(…) Od dłuższego czasu posługujemy się dość dziwaczną narracją na temat bankowości, narracją o instytucjach finansowych. Już sama nazwa „instytucja finansowa” brzmi solidnie, bardzo poważnie; do tego określenia przypisana jest jakaś pozytywna legenda, że to musi być coś dobrego. Wszyscy przekonują nas, że nikt i nic nie ma prawa „zagrozić stabilności instytucji finansowych”, nawet próba krytykowania ich to jakiś straszny grzech, którego nie wolno nam popełnić pod karą ciężkiej pokuty albo i nieotrzymania rozgrzeszenia. Jeżeli ktokolwiek by np. zaplanował ustawą nękającą te instytucje podatkami, to podlega napiętnowaniu, to byłoby jakieś przesadne zło, które powinno być karane w sposób przykładny. Doszłoby wówczas (jakoby) do załamania się stabilności finansowej instytucji finansowych.
Nikogo jednak nie interesuje stabilność finansowa jakiejkolwiek innej, dowolnie wybranej branży; powiem więcej – nikogo nie obchodzić stabilność finansowa obywateli. A prawda jest taka, że państwo jest państwem demokratycznym dopiero wtedy, kiedy stanowi prawa w interesie obywateli, dopóki zaś tego nie robi – jest fasadowym państwem demokratycznym. Praktyka jest niestety taka, że współczesne państwo tworzy najwięcej prawa dla lobbystów („dla interesariuszy”) ci zaś załatwiają kolejne ustawy „pod siebie”, nawet wiadomo ile to kosztuje – to jest w ogóle biznes. Żadnej Ameryki tu nie odkrywam, przecież wszyscy orientujemy się, że tak owa współczesność wygląda, nie tylko w naszym państwie… Ale oczywiście mnie interesuje przede wszystkim nasze państwo, nas interesuje jak jest w Polsce. A u nas mamy do czynienia z takim stanem rzeczy, że prawie całość prawa związanego z instytucjami finansowymi napisano… w interesie lub na zlecenie tej branży finansowej.
Niedawno na posiedzeniu sekcji Narodowej Rady Rozwoju poprosiłem, aby ktoś zdefiniował fachowo, czym jest owa „strata”, którą maja ponieść banki w przypadku restrukturyzacji tzw. kredytów frankowych. (…) Niech ktoś położy na stole (nie mnie, bo jestem mały i nieważny), ale panu Prezydentowi, metodologię, jak obliczył ową „stratę”. Nikt nie odpowiedział na to pytanie, a osoba niebędąca członkiem Narodowej Rady Rozwoju „zamknęła dyskusję” na ten temat.
My jesteśmy szantażowani ustawą frankową, tego rodzaju opiniami, że tzw. ustawa frankowa spowoduje jakieś gigantyczne straty. Tymczasem niektórzy nawet twierdzą, że strat żadnych obiektywnie rzecz biorąc nie może być, bo spadek przyszłych przychodów nie jest „stratą” w żadnym tego słowa znaczeniu. Potrzeba nam jasnego przekazu przedstawionego w sposób odpowiedzialny opinii publicznej na temat sposobu obliczenia tych „strat”. Zastanówmy się również wspólnie, czy nam nie jest potrzebna aby komisja śledcza, żeby zbadać skąd się wzięło patologiczne prawo bankowe, które legalizuje tego rodzaju działania.
Niedaleko stąd jest w Warszawie ulica Świętokrzyska. Po jednej stronie znajduje się Ministerstwo Finansów (ja tam terminowałem przez kilka lat jako wiceminister), współpracowałem zresztą z czterema rządami Po drugiej stronie tej ulicy jest Narodowy Bank Polski. Jeżeli ktoś żyje w przekonaniu, że finansami kieruje się po tej stronie, gdzie mieści się rządowa instytucja, (Ministerstwo Finansów), już od dawna jest w błędzie. Projekty przychodzą z drugiej strony i powiem więcej, byłoby jeszcze nieźle, gdyby rządził tylko NBP. Ale oczywiście do rządzenia mieszają się jeszcze pozostałe bankami i inne instytucje finansowe: rządzą tu tak zwane „rynki”.
Instytucje finansowe uważają za zupełnie oczywiste, że to one piszą dla siebie ustawę, a potem posłowie mają to klepać i to wszystko ma się odbywać w czym? W fasadach demokratycznego państwa prawnego. Pan Janusz Szewczak o tym pisze w swojej książce „Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy”. I proszę mi wierzyć, wie co pisze. (…) Książka Janusza Szewczaka napisana jest w taki sposób, który pozwoli przekazać najważniejsze problemy sektora bankowego w sposób czytelny i ciekawy. Bo pisanie po to, żeby nikt tego nie przeczytał, nie ma sensu – w ogóle pisanie do szuflady nie ma sensu. W sprawach ważnych trzeba mówić tak, żeby inni to przeczytali i zrozumieli, żeby powiedzieli: zbliża nas to do prawdy. Januszu: dziękuje Ci bardzo, chyba wszyscy Ci dziękujemy zawsze za odwagę, za wiarę i za dar Boży, że umiesz tak pisać.
________________
Całość artykułu w marcowym numerze miesięcznika „Wpis”. Prof. Witold Modzelewski jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju, wybitny specjalista od prawa podatkowego, w latach 1992-1996 wiceminister finansów.
Jesteśmy szantażowani ustawą frankową. Troska o banki, a gdzie są ludzie?
PROF. WITOLD MODZELEWSKI to ten sam profesor, który wespół z PAD wyrzucił w listopadzie ’15 NASZĄ ustawę do kosza. To ten sam profesor, którego projekt ustawy “frankowej” zniknął tak samo szybko, jak się pojawił?
Oj coś krótka pamięć, oj krótka 🙁
Oczywiscie ten sam profesor. pamięć ma dobrą – jest autorytetem do wynajęcia , teraz wynajeli go banksyterzy .
Pan profesor pewnie zaoferował swoje usługi w projekcji nowej ustawy – a to będzie piata kolumna … tak mi sie wydaje.
Banki były pewne, ze kurs franka poszybuje, bo napędza je mechanizm wkomponowany w konstrukcję kredytu.
Nikt nie poinformował klientów jak są skonstruowane te kredyty. Z konstrukcji tych kredytów wynika, że kurs franka będzie rósł o czym klienci zawierając umowy nie byli informowani.
Bank sprzedając kredyt musi mieć w swoich aktywach odpowiednią liczbę depozytów. Banki w Polsce posiadają złote. A zatem, żeby udzielić kredytu we franku, który to kredyt jest oprocentowany niżej niż w złotym bank powinien po pierwsze zamienić swoje depozyty w złotych na franki (kupując franki), po drugie zabezpieczyć swoją pozycję kontraktem SWAP na walutę CHF, tak aby w razie spadku wartości franka bilans w złotych się zgadzał czyli wykupić kontrakt “sprzedaj” na parze frank – złoty CHFPLN. W momencie kiedy spłacana jest kolejna rata kredytu jednocześnie bank sprzedaje część franków na złote i zamyka część transakcji SWAP. Jeżeli kurs franka jest niższy niż w dniu zaciągnięcia kredytu niwelowane to jest transakcją SWAP (SWAP jest dodatni). Jeżeli kurs franka jest wyższy niż w dniu zaciągnięcia kredytu – bank dopłaca do zamknięcia SWAP tyle ile wynosi różnica kursowa, a zarabia na sprzedaży depozytu we franku. W złotych wychodzi tyle samo – bank zarabia na marży. Co ciekawe bank zarabia także na tych SWAP-ach, co wynika z różnicy w stopach procentowych między złotym a frankiem.
Natomiast jeżeli dobrze wczytać się w analizę KNF widać z czego wynikają “straty” banków przy ustawie prezydenckiej. Z oczywistych powodów nie jest to w raporcie dokładnie wyjaśnione. Otóż banki, żeby “przyoszczędzić” nie zakupiły depozytów we franku – nie kupiły franków (o czym świadczy także bilans Szwajcarskiego Banku Narodowego). Jedyne co zrobiły, to zabezpieczyły się przed spadkiem wartości franka kontraktami SWAP “sprzedaj” od razu przy uruchomieniu kredytu na całą kwotę kredytu. Uruchomienie dużej ilości takich operacji powoduje wzrost wartości złotego i spadek wartości franka. W momencie spłaty kredytu zamykana jest część transakcji SWAP, co powoduje umocnienie się franka do złotego. No i oczywiście bank ma dodatkowy profit z tego powodu wynikający z różnic oprocentowania – (do poczytania – Tabela punktów SWAP dowolnego serwisu FX). Skutki są takie jak widzimy. Zawiniła tu chciwość banków i brak rozwagi (albo celowe działanie) – to już kwestia to rozstrzygnięcia albo przez prokuraturę albo przez Sejmową Komisję Śledczą. W każdym razie klient: nie miał świadomości jak ten kredyt został skonstruowany i jakie grożą niebezpieczeństwa oraz nie wiedział, że w kredyt ten wbudowany jest mechanizm napędzający wzrost kursu franka. Oba te powody są istotne dla unieważnienia umów.
Na czym polega “dramat” banków w związku z ustawą? Polega on na tym, że po zamianie kredytów denominowanych w CHF na złotowe zostają one z tymi kontraktami SWAP. Obecnie w porównaniu do kursu z dnia zaciągnięcia kredytu SWAP-y te przedstawiają stratę. Nie są oczywiście stratą rzeczywistą dopóki transakcja SWAP nie zostanie zamknięta. I teraz jakiej manipulacji dopuszcza się KNF.
1) Uznaje, że wszystkie te stratne SWAP-y banków zostaną zamknięte jednocześnie. Co faktycznie wywoła skokowy wzrost franka. Oczywiście banki nie muszą tego robić jednocześnie – mogą trzymać SWAP-y dowolnie długo. Jedyne co się dzieje to przerzucenie ryzyka na właściwą stronę umowy – banku, który powinien mieć wyższe kompetencje w zarządzaniu ryzykiem niż klient. Po drugie, tak jak pisałem – ten rodzaj transakcji SWAP przynosi bankowi dodatkowe dochody wynikające z różnic stóp procentowych.
2) KNF stara się nie dostrzegać symetrii sytuacji. Widzi zagrożenie po stronie systemu bankowego nie wyciągając wniosków, że dokładnie takie samo zagrożenie spada na pół miliona rodzin polskich obywateli. Dla KNF straty banków są nie do udźwignięcia, ale te same straty po stronie obywateli są już jakby “w sam raz”.
Patrząc jeszcze inaczej jest tak:
Wprowadzenie tzw. uczciwego kursu franka oznacza:
* 50 miliardów złotych strat banków, co jest rzeczą straszną i grozi bankructwem banków.
Nieprowadzenie tzw. uczciwego kursu franka oznacza:
* 50 miliardów złotych strat dla klientów (frankowiczów), co jest rzeczą normalną i nie grozi nikomu grozi bankructwem.