Czy da się pomóc Manowskiej? – komentarz do wywiadu z I Prezes Sądu Najwyższego

Sąd okazał się bezduszny i nakazał zapłacić za wycenę nieruchomości absurdalną kwotę 3000 zł, dzieląc na dwie części

Kolejne  decyzje sądów powszechnych potwierdzają, że  umowy  o kredyty indeksowane czy denominowane do walut obcych zawierają  nie tylko klauzule abuzywne, ale też są dotknięte nieważnością bezwzględną.  Często mają postać instrumentu finansowego, o którym mowa w art. 2.1 pkt 2c ustawy z dnia 29.07.2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi oraz Rozp. Ministra Finansów z dnia 12.12.2001 r. w sprawie  instrumentów finansowych. Także użycie kursów wbrew naturze transakcji, narusza  przepisy art. 58 KC, oraz art. 3 ust. 23 ustawy o rachunkowości i wiele innych przepisów prawa bankowego i bilansowego. W oparciu o mechanizm sprzedaży krótkiej tworzono pozycje walutowe długie (aktywa w CHF), a u  klienta krótkie, wraz z całym ryzykiem. Sądom pozostaje  ustalić fakty, czy umowę da się kontynuować czy nie i orzec.

Autor: Ireneusz Łazarski, Biegły rewident, prawnik, Absolwent ekonomii i finansów, Georgetown Univ, Washington D.C.

24 maja  prezes Manowska udzieliła  dla Rzp. wywiadu  pt: „Uchwała SN jest bardzo potrzebna” w związku z jej  wnioskiem z Izby do Izby, by rozstrzygnąć o kursach walut, o  kondykcjach, o przedawnieniu i o wynagrodzeniu za kapitały.  Już w lutym pisałem, że warto sprawie się przyglądać, bowiem podstawą planowanych rozstrzygnięć mogą być czynniki pozamerytoryczne i odbiegające od interpretacji prawa, a nawet  wbrew temu. Może się  okazać, że interes ogółu stanie się ważniejszy  niż prawo jednostki! Nie udało się jednak przewidzieć, że sprawa może zależeć od sytuacji życiowej  i prawnej dziecka, od warunków, w jakich dorasta, dziedziczenia długów czy  uszczuplenia majątku. Skromne to uzasadnienie I prezes SN, bowiem instytucji i grup społecznych potrzebujących pomocy jest więcej – niepełnosprawni, bezdomni, chorzy na Covid 19, szpitale, domy dziecka, DPSy, edukacja, TVP  i organizacje je wspierające. Nie trzeba być znawcą prawa by dostrzec, że tego rodzaju argumenty dały początek wielu rewolucjom w imię dobra ludu pracującego miast i wsi.

Wydawało się, że takie czasy odeszły na dobre, ale niestety wracają. Jeszcze mitygujemy się  szukaniem interpretacji prawnych, jak kredytobiorcy nie oddać, bo dzieciom dzieje się krzywda. Ostatnie wydarzenia pozwalają sądzić, że i to może być niepotrzebne. Po co paragrafy, kiedy wiemy już, że to opozycja wprowadza bałagan, a my robimy wszystko dla dobra kraju!  Pamiętamy też, kto oponował p-ko ograniczeniom dostępu do „tanich kredytów”, o co w 2006 roku  apelował prof. Balcerowicz.  KNF w grudniu ub.r. złożyła propozycję wymagającą znacznych ustępstw od kredytobiorców, bez jakichkolwiek z nimi  konsultacji,  a w lutym br. Prezes NBP zagaił, że „rozważy zaangażowanie w proces przewalutowania kredytów walutowych na złote (…)”, ignorując  całkowicie prawo i fakty. Kredyty te nie wymagają przewalutowania, bo były i są kredytami złotowymi! Jeśli banki zamieniły w  nich  walutę na obcą, to złamały prawo, bo to czynność bankowa na zlecenie, a klienci takich zleceń nie składali. Indeksacja złotówki nie wymaga zmiany. A jeśli banki je zamieniły, to jedynie po to, by wytwarzać  aktywa w walucie obcej bez waluty i aż dziw bierze, że nie dostrzegły tego ani KNF, ani Pan, prezesie, ani liczni  audytorzy! A jak się teraz tych  natworzonych aktywów  w walutach pozbyć –  to zmartwienie banków, KNF i pańskie, prezesie NBP. Jak dotąd robi się wszystko, aby wmieszać w to kredytobiorców, że mieli franki (sic), że chciwi, że chcieli tanie kredyty, że chcą ograbić banki itp. Tak, dali się złapać na lep tanich kredytów, ale wiemy że nie były one tanie z założenia! I wiemy, że żadnych franków bankom nie pożyczali i nikt  ich o żadnych aktywach walutowych  nie informował.  Czas to zrozumieć prezesie NBP i wszyscy jemu asystujący! Prawo trzeba czytać ze zrozumieniem i go przestrzegać!

Przy najlepszych intencjach, na skierowane pytania  SN nie może  odpowiedzieć wiążąco, bo dotyczą one  faktów, a nie wykładni prawa. Jak odpowiadać, kiedy pytania rozmijają się z kompetencjami SN? A po drugie: co odpowie  RPD  nt. prawidłowości kursów walut, kondykcji, przedawnienia i kosztów kapitałów w świetle obowiązującego prawa i faktów, które nie są jednakie? Tylko to, że dzieci nie dojadają, mają złe warunki dorastania i dziedziczenia, co miałoby mieć wpływ na terminy, kondykcje itp. To są fakty, które mają uwzględniać sądy powszechne i rozstrzygać w ramach żądania pozwu oraz postępowania dowodowego. Nietrudno zauważyć, że w tej i jej podobnych opiniach nie będzie nic, co mogłoby być pomocne w interpretacji prawa. Zgodnie z art. 183 Konstytucji Sąd Najwyższy sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych w zakresie orzekania w jakim mają one wpływ na sprawy należące do właściwości Sądu Najwyższego. W ustawie wymienione są instytucje, które mogą do SN kierować wnioski o interpretację prawną, ale nie  odwrotnie, i to do instytucji merytorycznie  niezwiązanych z wykładnią prawa; to podejście  rewolucyjne!  A może Sąd Najwyższy zamiast konsultowania  losu dzieci,  zwróciłby się z prostym pytaniem do sądów powszechnych, co utrudnia im sprawne postępowanie dowodowe, dokonanie  subsumpcji  i  wydanie orzeczenia. Dzieciom należy pomagać, ale nie da się tego  połączyć z  wykładnią tych  przepisów prawa, chyba, że chodzi o to, by  zabrać jednym i dać drugim.

Mamy wszystkie  niezbędne przepisy  i ich interpretacje. Dlaczego autorka pytań nie dostrzegła potrzeby skonsultowania i uzgodnienia ich treści z sądami, autorytetami ekonomicznymi i prawnymi?  W miejsce owych sześciu pytań, postawmy jedno: O czym i jak SN na czele z prezes Manowską ma rozstrzygać?  Czy np.  banki mają prawo do marży na kursach? Mają.  Czy mogą być różne? Mogą. Czy banki ogłaszały kursy? Tak. Czy kursy NBP? Nie, itd. Dalszych  odpowiedzi można udzielić  po ustaleniu stanu faktycznego. Anulowanie abuzywnej klauzuli albo unieważnienie umowy, oznacza także wyeliminowanie kursów walut, które  stają się niepotrzebne. Kredytów złotowych   nie da się przewalutować na  złote.  Jeżeli to niejasne,  warto zwrócić się do   sędzi SO w W-wie Magdaleny Śliwińskiej – Stępień.  Sprawa   kondykcji zależy od zakresu żądania stron i ustaleń w procesie. Zawsze można złożyć  oświadczenia o kompensacji. Jak  miałby  o tym rozstrzygnąć  Sąd Najwyższy?

Instytucję przedawnienia prawo reguluje dość precyzyjnie. Rozstrzygnięcie saldem eliminuje przedawnienie po stronie banków i sprowadza się  do  interpretacji  art. 118 kc.  Każdy, kto zna podstawy działalności gospodarczej wie, że koszty kapitałów są kosztami przedsiębiorcy, a nie kontrahenta.  Jakiż to przepis prawa należałoby wyłożyć,  by koszty kapitału banków powiązać z kredytobiorcą? Jak uzasadnić zwrot kosztów kredytu producentowi, który zużył go na wytworzenie rzeczy wadliwych albo nikomu niepotrzebnych?

Prezes Manowska wyjaśniła, że sędziowie SN mogą wnosić do innych instytucji o zajęcie stanowiska. Zapewniła też, że gdy tylko otrzyma  komplet, Sąd Najwyższy bez zwłoki podejmie decyzję, bo  sądy powszechne potrzebują  wskazówek.

Ale brak odpowiedzi SN nie musi  powodować  odroczenia spraw na kolejne miesiące, bo wszystkie są sądom znane. Rozstrzygają i robią to dobrze, a  z niektórych uzasadnień można się uczyć – np. sędziego  Ł. Mrozka  SR z W-wy, czy sędzi  m. Śliwińskiej – Stępień z SO, z której uzasadnienia do sygn. akt: XXVI GC 586/20, można dowiedzieć się niemal wszystkiego. Analizując  fakty,  ustaliła przyczynę nieważności umowy, eliminując   rozważania na temat kursów.  Nie znalazła problemów z przedawnieniem,  a sprawę mnożenia  kondykcji zignorowała, bo ustaliła kto i ile świadczył, a różnicę zasądziła do  zwrotu .  Wszystko w jednym procesie! Prezes  M. Manowska ma więc odpowiedzi i nie musi kłopotać instytucji, które ze sprawą nie mają nic wspólnego. Lektura  tego orzeczenia pozwoli  SN uznać  zadanie za  wykonane.  Warto dodać, że SO w W-wie, pominął klauzule abuzywne, bo dostrzegł  w umowie naruszenia dalej  idące, i na podstawie art. 58kc  stwierdził  bezwzględną  nieważność.

Sądy powszechne nie wypracowały linii orzeczniczej dlatego, że sposób prowadzenia  sprawy zależy w dużej mierze od kredytobiorcy, który formułuje roszczenie i przedstawia dowody. To, że nie wie, jakie będzie werdykt, jest chyba normalne,  dowie się po procesie. Nie może prezes SN  sugerować, że miałoby być wszędzie tak samo,  że sędziowie mający swobodę orzekania nie wiedzą co robić. Że mają  swobodę orzekania  –  to chwała Bogu, tyle że jak długo?

Sąd Najwyższy  może wyznaczyć kryteria, którymi posługiwać się będą sądy niższych  instancji, i tym samym  pomóc, gdyby chciał, bo kłopot mają nie sądy, lecz kredytobiorcy, i to z zebraniem dowodów, by jasno zdefiniować roszczenia. To byłaby  realna pomoc, ale czy pani Prezes jest w stanie postąpić wbrew otaczającym ją licznym prezesom? Najnowsze wydarzenia  z usuwaniem sędziów, ograniczaniem dostępu do informacji publicznych, jawnym łamaniem prawa  itp.  wskazują, że nie można  na to zbytnio liczyć. Sąd Najwyższy mógłby coś orzec o udostępnianiu przez banki dowodów z przygotowania i zatwierdzania ofert, wzorców umów, a także kompletności informacji finansowej o kredycie,których brak utrudnia pracę sądów.  Sędziowie temu zaradzić nie mogą, bo to proces cywilny, ale prawo znają, więc szanujmy  ich pracę i czytajmy  uzasadnienia  orzeczeń, bo są one oparte o  zebrane dowody.

 

Biegły rewident, prawnik

Absolwent ekonomii i finansów,

Georgetown Univ, Washington D.C.