A więc wojna! Ryza papieru w odpowiedzi na sprytny pozew

Prawo ubezpieczeniowe

Pomysł organizowania strajków hiszpańskich przez klientów banków pojawił się po raz pierwszy na początku tego roku. Do takich działań nawoływał wtedy Tomasz Sadlik, szef Pro Futuris. Jego zdaniem częste i masowe wizyty w placówkach bankowych mogą bardzo przeszkadzać w urzędnikom pracy i płoszyć ludzi zainteresowanych produktami finansowymi. Nazwa takich form protestu mianem „strajku hiszpańskiego” nawiązuje do hiszpańskiej dewizy „siempre mañana”, która sprowadza się do stylu życia bez pośpiechu.

Niestety w Polsce tego typu akcje nie cieszą się zbyt dużą popularnością. Wszystko dlatego, że niewiele osób wierzy w ich skuteczność. Poza tym blokowanie okienek bankowych nieustannymi pytaniami i wnioskami wymaga czasu i stoickiego spokoju, a zmęczeni kredytobiorcy nie mają w nadmiarze ani jednego ani drugiego. Pojedyncze happeningi pojawiały się niemal wyłącznie przy okazji pikiet i demonstracji.

Bardzo ciekawy pomysł na zwrócenie bankom uwagi na los ludzi, poszkodowanych przez toksyczne produkty zwane kredytami walutowymi wybrał jeden z członków Stowarzyszenia „Stop Bankowemu Bezprawiu”. Pozwał bank do sądu o zapłatę około jednego tysiąca złotych. Tak niewielka kwota wartości przedmiotu sporu sprawiła, że wpis sądowy wraz z opłatami skarbowymi z tytułu udzielenia pełnomocnictw procesowych przez  małżonków nie przekroczył kwoty 100 złotych. Jednocześnie wygrana w pierwszym procesie z bankiem spowodowałaby automatyczne wygranie kolejnych procesach. Świadomy skutków prawnych przegrania pierwszego procesu, pozwany bank wytoczył ciężką artylerię przesyłając odpowiedź na pozew o objętości ryzy papieru, tj. prawie 500 stron. Licząc wartość nakładu pracy prawników pozwanego banku na przygotowanie odpowiedzi na pozew według rynkowych stawek za obsługę prawną, taka ryza papieru warta jest od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

– Znaczna większość oszukanych kredytobiorców nie ma pieniędzy na procesy sądowe i dlatego banki lekceważą swoich klientów i ich prawa konsumenckie. Jeżeli już jakiś oszukany kredytobiorca zdecyduje się na proces sądowy z bankiem, taki bank powołuje na świadków po kilku swoich pracowników i zgłasza jednocześnie kilkadziesiąt wniosków dowodowych, tak aby powiększyć koszty obsługi prawnej po stronie kredytobiorcy i zmusić go finansowo do zaprzestania procesowania się z bankiem – uważa pomysłodawca pozwu, który postanowił zachować anonimowość. Jego zdaniem warto angażować się w podobne procesy nie tylko po to, aby uprzykrzyć życie i narażać na koszty banki nie chcące respektować przepisów polskiego prawa. Masowa akcja tego typu podjęta przez kilka lub kilkadziesiąt tysięcy rodzin zapchałaby sądy i poprzez to zmusiłaby do działania polskie władze, które udają, że nie rozumieją problemu, jaki stworzyła bankowa bezkarność.

 

/SBB/