Stanowisko KNF oraz NBP przedłożone Sądowi Najwyższemu jest w ocenie strony społecznej dokumentem nierzetelnym, nie przedstawiającym obiektywnie problematyki zawartej w pytaniach I Prezes Sądu Najwyższego. Nie przedstawiono w nim negatywnych skutków wypowiadania przez banki kilkudziesięciu tysięcy umów, a także nie wskazano na pozytywne skutki rozwiązania problemu, z którym boryka się kilkaset tysięcy rodzin. Przesłana przez KNF analiza przedstawia tylko “jedną stronę medalu”, a właściwie broni jednej strony – tej, która była odpowiedzialna za wprowadzenie tych produktów na rynek. W powszechnej opinii jest to potwierdzenie obrazu, z jakim powinien się zmierzyć UKNF, obrazu instytucji, w której urzędnicy nadzorujący podmioty rynku usług finansowych za chwilę przyjmują oferty pracy od nadzorowanych przez siebie podmiotów. Może także taka praktyka powoduje opór KNF w podaniu autorów – o co wystąpiło Stowarzyszenia – omawianego dokumentu, gdyż strona społeczna mogłaby weryfikować ich ścieżkę zawodową.
Brak obiektywizmu Urzędów potwierdza kwestia podejścia do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, w ich ocenie jest ono należne bankom jednak oba urzędy milczą o tym, czy klientom także jest należne. A przecież zarówno kredytobiorcy udostępniają kapitał wpłacany w ratach jak i miliony deponentów przechowuje ponad 750 mld na kontach o często zerowym oprocentowaniu.
Wbrew tezom stawianym zarówno przez KNF, jak i NBP kredytobiorcy oraz urzędy kwestionowały te umowy od samego początku. Już w 2009 sam KNF i UOKiK wskazywał na niewłaściwą konstrukcję poprzez zastosowanie tzw. spreadów w umowach . Pierwsze reklamacje klienci składali od co najmniej 2011, a w konsekwencji ich nieuznawania przez banki, zdecydowali się na złożenie pozwów sądowych. Należy zatem stwierdzić, że oba urzędy wprowadzają SN w błąd odnośnie chronologii wydarzeń.
Poruszane w ww. dokumencie kwestie skutków dla gospodarki przedstawione są w sposób skrajnie nieobiektywny. Wskazują, jakoby konsekwencje dla wszystkich obecnie funkcjonujących umów miałby wystąpić w jednym roku. Założenie takie jest błędne biorąc pod uwagę liczbę pozwów przeciwko bankom, gdyż dotyczą one niewielkiego procenta umów (około 10%). Należy także uwzględnić czas, który jest niezbędny do uzyskania prawomocnego wyroku. Nawet w odniesieniu do wspomnianych 10% umów wciąż niewielki procent spraw zakończył się prawomocnymi wyrokami.
Dokument KNF zawiera też szereg błędów merytorycznych. Przykładowo, odnosząc się do stwierdzenia zawartego ww. dokumencie KNF „Banki nie czerpały korzyści finansowych ze zmiany kursu walutowego” należy stwierdzić, że zawiera ono informacje niezgodne z prawdą, gdyż bank od każdej kwoty wpłaconej przez klienta „frankowego” spłacającego swój kredyt w złotych pobierał opłatę (tzw. spread). Wyższy kurs oznaczał wyższą wartość spreadu jaką bank dodawał do kursu waluty. Bank otrzymuje także wyższe odsetki liczone w złotych z tytuły wzrostu kursu waluty.
Przyjęcie tez stawianych przez KNF za prawdziwe oznaczało także, iż nadzór nad rynkiem finansowym nie działa, a sam KNF nie realizuje swoich ustawowych zadań. Nie kontroluje, czy banki tworzą stosowne rezerwy, czy właściwie szacują ryzyka prawne i ekonomiczne. Przyjęta w dokumencie teza o zagrożeniu dla gospodarki prawomocnymi wyrokami jest też sprzeczna z szeregiem wcześniejszych raportów KNF o stanie sektora bankowego, gdzie wskazuje się na szereg działań podejmowanych wobec różnych problemów tego rynku. W sprzeczności z wnioskami z analizy KNF stoi także stanowisko NBP, w którym na stronie 8 wskazuje się, iż banki zgodnie z wymogami zakładają rezerwy nie tylko na złożone pozwy, ale także stosownie do liczby pozwów przewidywanych.
Brak pokrycia w faktach ma informacja NBP o tym, iż kredyty “frankowe” są bardzo dobrze spłacane. Jak wskazywał KNF w swoim raporcie “O sytuacji banków w 2011 r.”: “Badania UKNF przeczą tezie o wyższej jakości kredytów walutowych (…) a wyższy udział kredytów zagrożonych w portfelu kredytów złotowych wynikał z przewalutowania części zagrożonych kredytów walutowych na złote”. Przyjęcie, iż zadłużenie przeliczane z waluty obcej na zadłużenie złotowe zawsze było złotowe jest manipulacją.
Pozytywnym aspektem stanowiska NBP jest przyznanie, iż to banki obciążyły całym ryzykiem klientów, a tzw. spready stanowiły dodatkowy zarobek dla banków nieokreślony w umowie. Warto także przypomnieć słowa Adama Glapińskiego z 15 stycznia 2021 r.:
“Rozumiem problem tych banków, bo to często nie są te zarządy, co udzielały tych kredytów, co weszły na tę niebezpieczną ścieżkę. Przecież niektóre zarządy w sposób zupełnie absurdalny się w tym procesie pogrążyły. Zupełnie bez wyjścia i teraz wołają >Ratunku!<. Inne na ograniczoną skalę, inne w ogóle. Nie słyszałem o tym, by zarządy banków, które zabrnęły w tych kredytach >walutowych<, w sposób oczywisty łamiąc wszystkie zasady bezpieczeństwa, w jakikolwiek sposób poniosły uszczerbek w swoich zarobkach, w swoich kontraktach, w swoich karierach życiowych. Gdybyśmy podjęli decyzje sankcjonujące te rzeczy to ci prezesi i członkowie zarządów znowu staliby się prezesami, członkami zarządów i znowu podejmowali by kolejne tego rodzaju nieodpowiedzialne decyzje.”
Pozytywnym jest także zmiana Stanowiska KNF i NBP w kwestii ugód. Propozycje Stowarzyszenia zrównania z kredytami PLN miały zwieńczenie w formie projektu ustawy złożonego w Sejmie w 2015 r. i rozpatrywanego przez Sejm poprzedniej kadencji. Projekt ten spotkał się ze skrajnie negatywnymi ocenami obu urzędów. Zmiana tego stanowiska jest więc pozytywnym sygnałem.
KNF wskazał, że “niniejsze stanowisko nie aspiruje do analizy prawnej” , a NBP na str. 10 Stanowiska wskazuje, że “W niniejszym Stanowisku wskazuje się jedynie na kontekst ekonomiczny” dokumenty te nie mogą być więc pomocne w dokonaniu analizy prawnej zadanych pytań przez I Prezes Sądu Najwyższego.