Społeczny problem kredytów „frankowych” nie pojawił się nagle – jest wynikiem wielu lat sprzecznych z prawem, nieetycznych praktyk banków. Po wzroście kursu franka w styczniu problem zaostrzył się, a w mediach rozpoczęła się wojna informacyjna.
Oficjalna narracja w głównych mediach jest jak anegdota o zuchwałym złodzieju. Złodziej włamał się do domu Kowalskich, ukradł telewizor i biżuterię, a złapany przez policję oświadczył, że nic nie odda, bo zwrot łupów „zdestabilizowałby mu jego status życiowy”. Następnie dodał, że Kowalscy powinni być mu wdzięczni, że to on włamał się do ich domu,
a nie jego kolega po fachu Marian, bo ten ukradłby więcej. A więc – zdaniem złodzieja – Kowalscy odnieśli wręcz korzyść i powinni mu dziękować.
Taką opowiastkę wciskają też klakierzy banków w temacie kredytów „frankowych”. Najczęściej powtarzanym sloganem jest niemożliwość zwrotu pieniędzy bezprawnie pobranych od kredytobiorców, bo to skutkowałoby „destabilizacją sektora bankowego” (w rzeczywistości zwrot skutkowałoby co najwyżej destabilizacją samopoczucia ich akcjonariuszy przyzwyczajonych do drenażu polskiej gospodarki). Ba! Gdyby teraz minister finansów opodatkował media za używanie pojęcia „destabilizacja sektora bankowego”,
do zimy pozbylibyśmy się dziury budżetowej!
Czas przeciwstawić się propagandzie bankowej i nazywać rzeczy po imieniu.
Filary bankowego wyzysku
W ostatnich latach bankom udało się pobrać od Polaków wiele miliardów złotych
i jednocześnie zagwarantować sobie kolejne miliardy przez następnych kilkadziesiąt lat, skumulowało się bowiem kilka zjawisk. Nazwijmy je filarami.
Filar nr 1: zaufanie do banku
W 2007 roku zaciągnąłem kredyt. Przeszedłem standardową procedurę, złożyłem wniosek, zweryfikowano moją zdolność kredytową i zaproszono mnie na podpisanie umowy.
W oddziale banku podpisałem wszystkie papiery w dwóch kopiach – jedna miała być dla mnie, druga dla banku. Jakież było moje zdziwienie, gdy pracownica zabrała obydwa egzemplarze! Skoro złożyłem podpis pod tekstem „umowę sporządzono w dwóch egzemplarzach – po jednym dla każdej ze stron”, to zastanawiałem się, dlaczego firma „bank X” chce pozbawić mnie dokumentów?
Pracownica banku tłumaczyła, że nie jest uprawniona do podpisywania umów i musi wszystko wysłać do „centrali” („centrala” to kolejne dyżurne pojęcie bankowców). Dla niej zupełnie naturalnym był fakt, że klient pozostaje na łasce banku – ja dokumenty podpisałem
i nie mogłem się wycofać, a bank mógł wszystko: decydował, czy w ogóle zechce wysłać dokumenty do „centrali”, decydował o terminie wysyłki (może w ciągu dwóch dni, a może
w przyszłym roku), kiedy umowa wejdzie w życie (moje podpisy już były, a bank mógł wybrać dowolny miesiąc), czy kiedyś dostarczy mi mój egzemplarz (jeśli listonosz zagubiłby przesyłkę, to nawet nie wiedziałbym, co podpisałem). Dlatego zaprotestowałem. A pani
z banku na to z rozbrajającą szczerością spytała:
„Jak to, nie ufa Pan bankowi??”
Historia ta była dla mnie wielce pouczająca, bo wówczas – nie zajmując się jeszcze praktykami banków – zrozumiałem, na czym polega fenomen uprawianego przez nie wyzysku – przede wszystkim na wpajaniu ludziom przekonania, że bankom trzeba bezgranicznie ufać.
Przez lata wmawiano nam, że polski bank to instytucja zaufania publicznego. Mogło to być prawdą przed laty, ale w międzyczasie pojawiły się banki prywatne, a państwowe sprywatyzowano. Określenie „polski bank” jest zdecydowanie błędne, zaś mit instytucji zaufania publicznego jest kultywowany przez same banki. Tymczasem są one zwykłymi firmami i niczym więcej. Potwierdził to Trybunał Konstytucyjny, uznając ich uprawnienia do wystawiania bankowego tytułu egzekucyjnego za niekonstytucyjne. Wyjątkiem jest tu NBP, którego rola jest szczególna.
Filar nr 2: Multiplikacja ofert
Kiedyś oferta banku była prosta: pożyczało się np. 1.000 zł i zobowiązywało do oddania kapitału i 200 zł odsetek. Żadnych dziwnych opcji, szemranych konstrukcji, dodatkowych opłat. Z czasem schemat ten zmienił się.
Działające w Polsce np. sieci komórkowe mają setki taryf. Dlaczego? Przecież wystarczyłyby 3 i każdy coś by wybrał. Odpowiedź jest prosta: im mniej przejrzyste oferty, tym większe pole do działania dla sprzedawców. Banki zrozumiały ten mechanizm i stworzyły jeszcze bardziej wyrafinowany model, dzięki czemu tzw. „doradcy klienta” zyskali doskonałe warunki sprzedaży.
Filar nr 3: „Doradca klienta”
Sprzedawcy kredytów zostali – dla zmylenia zainteresowanych – nazwani „doradcami klienta”. Oczywiście „doradztwo” to zwykła sprzedaż, prawie zawsze namawianie do skorzystania z gotowych ofert (bez możliwości modyfikacji) i recytowanie odgórnie ustalonych formułek, których rzeczywistym celem była dezinformacja. Gdyby oferty banków były proste i przejrzyste, sprzedawcy nie byliby potrzebni, a w banku wystarczyłaby skrzynka z napisem „tu proszę wrzucać wnioski kredytowe”.
W latach 2005-2010 „doradcy klienta” spisali się znakomicie, opowiadając
jak to bezpieczne, stabilne, tanie i nowoczesne są kredyty waloryzowane innymi wskaźnikami gospodarczymi (np. walutami obcymi). Dezinformatorzy często dostawali prowizje od ich sprzedaży, więc nie mieli motywacji do prezentowania rzeczywistego obrazu. Część „doradców” dezinformowała klientów nieświadomie, gdyż byli przesiąknięci nowomową swoich przełożonych i specjalistów od sprzedaży. Inni zaś wykazywali się wyjątkowo cyniczną postawą, a ich najbardziej perfidnym zagraniem było uniemożliwianie kredytobiorcom zapoznania się z treścią umowy – klient często podpisywał ją „w ciemno”, bez czytania. Bankowcy doskonale wiedzieli, że klient przychodzący na podpisanie umowy jest już pod ścianą, zazwyczaj wpłacił zaliczkę deweloperowi (na mieszkanie lub dom) i musi w krótkim czasie zdobyć resztę pieniędzy. Standardową praktyką było wymuszanie na kliencie podpisu, iż zapoznał się z regulaminem, mimo że bank mu takowego nie okazał.
Filar nr 4: Propaganda
Banki to jedna z najbogatszych gałęzi, forsowane przez nie poglądy z łatwością trafiają do opinii publicznej różnymi kanałami, zarówno bezpośrednimi (np. oficjalne stanowiska bankowców), jak i pośrednimi (np. artykuły przychylnych redaktorów). Banki w Polsce przeznaczają na działania reklamowe, wizerunkowe oraz lobbing dziesiątki milionów złotych i z sukcesem zaszczepiają w społeczeństwie różnorakie, często wyssane z palca tezy, które są potem kopiowane i bezwiednie powtarzane w mediach i dyskusjach przy obiedzie. Gdyby kartel bankowy chciał, przekonałby część społeczeństwa do tezy, że ziemia jest płaska.
Filar nr 5: Międzynarodowe manipulacje
Banki międzynarodowe przyznały się, że manipulowały najważniejszymi dla kredytobiorców wskaźnikami: LIBORem i kursem franka szwajcarskiego. Część tych manipulacji została udowodniona, a banki zapłaciły znaczne kary (aczkolwiek symboliczne z punktu widzenia ich zysków). Wyzysk, manipulacja i wprowadzanie w błąd są zwykłymi środkami działania tego sektora. W myśl zasady, że ryba psuje się od głowy, tendencja ta zawitała również do Polski.
Dominik Gluza, radca prawny
Moze warto laczyc sie ze srodowiskiem SKOKOW, bankow spoldzielczych i innych ktore ńie udzielaly opcji waltuwowych w CHF. Mozemy ich potrzebowac aby przeńiesc do nich rachunki techniczne i kredyty, bo nie sadze aby ktokolwiek po wygranej batalji ze swoim bankiem chcial miec z nim jeszcze cos wspolnego przez kilkadziesiat lat. Poza tym to dosc duza grupa do pomocy w PR i wystapieniach publicznych jako odpowiedz za nieprzychylne dla nas opinie bankowcow, dorardcow i analitykow.
Pozamykałem niepotrzebne rachunki w Banku Millennium SA, oddałem kartę kredytową. Nie trzymam już żadnych oszczędności w tym banku; na rachunek wpływają kwoty niezbędne do obsługi kredytu.
Kiedy Bank Millennium SA otrzymał mój pozew, nagle zniknęły reklamy wyświetlane w Millenet – kredyt gotówkowy, karta kredytowa, itd…
Pozabierajcie swoje oszczędności z banków umoczonych w toksyczne kredyty, likwidujcie konta i wszelkiego rodzaju karty. Przekazujcie te informacje swoim znajomym…
Zróbmy taką akcję jak amerykańscy klienci przeciwko the Bank of America w 2011 r., którzy po podwyższeniu opłat za karty rozsierdził swoich klientów.
http://www.parkiet.com/artykul/1113132.html?print=tak
Niech polscy banksterzy zauważą, iż wkurzają swoich oszukanych klientów, ich rodziny oraz znajomych i ich znajomych… I niech to wkurzenie odczują w swoich portfelach.
Ja też zamknąłem swoje konta i zlikwidowałem kartę kredytową z mbanku. Koniec oszukiwania. Pozostał tylko techniczny. Zobaczymy jak się poczują.
Może do celów medialnych pownosimy mieć jakiś licznik zamkniętych czy “gołych” kont u złodziei.
Kolejny biedak, który nigdy nie słyszał o zmianach kursów walut i ryzyku walutowym.
Gość, weź se daj siana, weekend się zaczął..
Lepszy numer, że ZBP “nie słyszał” o przekręcie na franku kredytobiorców we Włoszech czy Australii…
Zawodowa amnezja, czy perfidia?
“Od chwili wprowadzenia niespodziewanych poprawek w ustawie dotyczącej tzw. kredytów walutowych (indeksowanych), banki przeprowadziły w Internecie największą w historii polskiego Internetu kampanię nienawiści i hejtu.
Gazeta.pl, Bankier.pl, Puls Biznesu, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, Samcik, Kuczyński, nawet wydawać by się mogło neutrealny stooq – wszyscy jak jeden mąż zaangażowali się w atak na Frankowiczów. Dlaczego atak? Z powodu braku obiektywizmu dziennikarskiego. W żadnym z wyżej wymienionych mediów nie dano możliwości, aby druga strona mogła przedstawić swoje argumenty. Wszystkie artykuły były jednostronne. W każdym z nich udowodniono, że Frankowicze to najbogatsza grupa społeczna, spekulanci z kasyna, na których musi zrzucić się cały kraj, każdy Polak zapłaci po sto kilkadziesiąt złotych. Frankowicze to spekulanci, to przecież oni wymyślili kredyty indeksowane. Wiarygodność tych mediów jest po prostu zerowa, a inteligentny czytelnik powinien sobie wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Tyle krytykuje się Putina, że Rosję omamił, że sieje na świecie swoją propagandę. To co robią obecnie banki we współpracy z mediami, to kopia putinowskiego działania. Kiedyś Wyborcza promowała się hasłem: “Nam nie jest wszystko jedno”. Dziś poziom tej gazety oraz innych mediów atakujących Frankowiczów sięgnął dna, a ich treść niczym nie różni się już od treści brukowców. ”
Bitwa o Frankowicza
http://marketportal.pl/wiadomosci-finansowe/Bitwa-o-Frankowicza
a co sądzicie o naszej ustawie 50/50 ??? – to tak jakby ktoś mi coś ukradł a potem przyszedł i chciał oddać połowę – dziwne. ale ten piepszakiewicz mało się nie zesrał od tego lobbowania w mediach . jak go widziałem w tvn24 to był cały czerwony z nerwów tak bronił banków – co za burak – ciekawe co mu obiecali ???? stronnicza umoczona w gównie łajza!
Gość, boisz się, że za dużo nabroiłeś i ze strachu zmieniłeś nicka? Myślisz, że jesteś niewidzialny bankowy sługusie?
Niezły mamy kraj. Prezydent jeździ do pracy za pieniądze podatników, Premier jeździ do córki za pieniądze podatników. Banki okradają wszystkich, a nasi pracownicy (politycy), co miesiąc biorą o nas wypłatę, ale stoją po stronie banków. Za 20 lat jak najwytrwalsi spłacą swoje pseudo kredyty CHF, we wszystkich mediach będą trąbić jak to rozszyfrowano mafię, która 30 lat wcześniej wpadła na pomysł okradzenia kilkuset tysięcy ludzi. Niestety wtedy sprawa będzie przedawniona, część mafiozów już umrze, a pozostali będą obywatelami innych krajów. Chronieni dalej przez tfu tfu RP, ze zmienioną tożsamością. I tak dociągną żywota gdzieś pod palmami na koszt polskich podatników.
Polaki buraki cebulaki. Okradają nas te mendy w biały dzień a my… klikamy na fejsie jakaż to wielka niesprawiedliwość nam się dzieje. Kijem i pogrzebaczem pogonić po grzbiecie tych bandytów a nie płakać na forach. Tylko siłą się od tego uwolnisz, cebulaku jeden.
..………
A te piegusiewicze, baniaki i kroszki to sprzedajne łachudry. Pbyście nie stanęli na mojej drodze.
Przesyłam jednak płomienne pozdrowienia dla sąsiadów i rodzin tych trzech mend.
Corygodniowe pikiety az do wyborów to bardzo dobry pomysl. No i przydalaby sie jedna duza ogolnopolska demonstracja w Warszawie w kluczowym momencie przed wyborami. Musimy byc widoczni coraz intensywniej do listopada.
DEMONSTRACJA jest konieczna. Politycy mysla, że już zapewnili sobie przychylność frankowiczów…
Zbierajcie siły – na dużą akcję w Warszawie!
“W wywiadzie udzielonym „Bildowi”, Duda nie zająknął się nad iście skandalicznym listem prezesa niemieckiego banku. Obywatele oczekują od nowego prezydenta jasnej prezentacji naszych interesów na europejskiej arenie: tak zwane kredyty frankowe, udzielane polskim obywatelom, w szczególności przez niemieckie banki, stanowiły toksyczny produkt inwestycyjny, w wyniku którego doprowadzono do ruiny kilkaset tysięcy polskich budżetów rodzinnych.”
http://pl.blastingnews.com/ekonomia/2015/08/czy-platforma-obywatelska-ulegnie-niemieckiemu-szantazowi-w-sprawie-kredytow-frankowych-00531157.html
Kiedy będą demonstracje ?
http://fakty.interia.pl/polska/news-afera-w-nik-kolejne-stanowisko-po-znajomosci,nId,1877738
Ile różnych wałków jest zrobionych bez szansy na ujrzenie światła dziennego…?
Ale demonstracje jakoś blado wychodzą. Myślę że to dlatego że “frankowicze” nie są jakąś zwartą grupą jak np. górnicy, większość pracuje, ma rodziny na utrzymaniu i mało czasu na taką aktywność. Może by się przydała własna reprezentacja w nadchodzących wyborach – do urny to już się (prawie) każdy pofatyguje.
NIE JESTEM FRANKOWICZEM. LECZ BYŁEM OKRADANY, OSZUKIWANY I OKŁAMYWANY PRZEZ ” BANK PEKAO SA ”. Z TYTUŁU, ŻE PRACOWAŁEM DLA RZĄDU USA i OTRZYMYWAŁEM ŚWIADCZENIA FEDERALNE, ” PEKAO SA ” BARDZO DOBRZE WIE, ŻE TAM MOŻE WKROCZYĆ FBI. ARTYKUŁ JEST ŚWIETNY. WSZYSTKIE TEMATY PORUSZONE W ARTYKULE STOSOWANO NA MOJEJ OSOBIE, A NAJGORSZY BYŁ” NIECH PAN IDZIE DO CENTRALI ”. WEJDŹ NA GOOGLE I WPISZ” ERYK KAMINSKI OKRADZIONY PRZEZ ” BANK PEKAO SA ” LINKI SĄ ZAMIESZCZONE Z RÓŻNYCH MIEJSC I DAT. Ephemetherson