Najbezpieczniejszy bank w Europie, czy może większy GetIn?

Autor: Tomasz Nowak

Aktualizacja 6 stycznia 2019

Serwisy ekonomiczne donoszą o rekordowej wartości giełdowej PKO Banku Polskiego, którego cenę szacuje się obecnie na kwotę niemal 50 mld złotych, [1]. Jednocześnie wspomina się o wysokim poziomie bezpieczeństwa banku, podobno najwyższym w Europie.  Abstrahując od faktu iż tego typu informacje mogą być medialną przygrywką przed realizacją „planu Zdzisława” (tj. przejęcia truchła po GetInie przez państwowego molocha, by ochronić inne banki przed dopłatami do BFG), aktualnym i potencjalnym akcjonariuszom PKO BP należy przybliżyć rzeczywistą sytuację tego banku, gdyż jest ona praktycznie przemilczana zarząd spółki, nadzorcę rynku oraz media. Natomiast jest niezwykle istotna dla oceny rzeczywistej sytuacji banku.    

Zgodnie z ostatnim dostępnym raportem kwartalnym (Q3-2018) [2], „na 30 września 2018 roku toczyło się przeciwko Bankowi 730 postępowań sądowych wszczętych przez klientów Banku w związku z zawartymi umowami o kredyt udzielony w walucie frank szwajcarski. … w żadnej ze spraw nie zapadł prawomocny wyrok potwierdzający słuszność twierdzeń klientów, jak również żadna z klauzul stosowanych w umowach nie została wpisana do rejestru klauzul niedozwolonych.” Tyle sam bank.

Przybliżając nieco temat – zasadniczo bank „posiada” dwa typy kredytów hipotecznych uzależnionych od kursu walut obcych: nabyte po Nordei umowy Habitat, oraz autorskie – Własny Kąt. Żadne z tych umów nie są, wbrew temu co oficjalnie twierdzi bank w sprawozdaniu, kredytami „udzielonymi w walucie frank szwajcarski”. Umowy po Nordei już w pierwszym paragrafie, w sposób nie pozostawiający wątpliwości, wyjaśniają iż „kredyt denominowany [jest] udzielony w złotych”. Takie sformułowanie jest zgodne z opiniami NBP, Biura Studiów i Analiz SN, oraz nowelą Prawa bankowego. Natomiast w drugim przypadku – umów autorskich PKO BP, zapisy kontraktu nie dawały nawet możliwości rozliczeń w dewizach pomiędzy bankiem a jego klientem. Co jest warunkiem sine qua non wyrażenia zobowiązania w walucie obcej (zasada walutowości w nawiązaniu do prawa dewizowego, art. 2 ust. 1 pkt 18).

Zatem zarząd banku wprowadza rzeczywistych i potencjalnych inwestorów w błąd pisząc o kredytach udzielonych we walucie frank szwajcarski. Co więcej, w żadnej z w/w typów umów, wbrew temu co oficjalnie twierdzi bank, nie chodzi tylko o „wpisanie klauzul do rejestru klauzul niedozwolonych”, ale o to, że umowy banku od początku nie są ważne! I to nie jest wymysł oszukanego przez bank kredytobiorcy, ale bardzo czytelne stwierdzenia sądów powszechnych (patrz np.: sygn. akt II C 591/18 z dnia 16 lipca 2018; sygn. akt III C 1575/16 z dnia 3 lipca 2018, sygn. akt XVI C 1964/17 z dnia 17 sierpnia 2018, sygn. akt XVI C 170/17 z dnia 27 listopada 2017). Konsekwencje dla banku są takie, że w odróżnieniu od abuzywności zapisów, zarzut nieważności umowy się nie przedawnia. Natomiast systematycznie rośnie świadomość kredytobiorców, i co ważniejsze – polskiego wymiaru sprawiedliwości. Pisząc wprost, kredytobiorcy dawnej Nordei mogą w każdej chwili spokojnie  przestać spłacać kredyty, bo nie posiadają ważnych umów. Natomiast bank nie jest w stanie udowodnić długu, bo w umowie złotowej posłużył się równowartością we frankach, z wykorzystaniem nieokreślonych zasad przeliczenia. A więc nie określił prawidłowo kwoty kredytu, co jest ewidentnym złamaniem prawa bankowego (brak essentialia negotii).

Zatem miecz wiszący nad PKO BP spadnie, bo spaść musi. O czym rządzący bankiem i krajem doskonale wiedzą (vide: niewytłumaczalna inaczej nominacja szefa działu prawnego PKO BP na przewodniczącego KNF). Szkoda tylko, że nie informują o tym rynku i nieświadomych akcjonariuszy. Ale po kolei …

Bank Nordea, (działający w Polsce w sektorze korporacyjnym także przez swój oddział – Nordea Bank AB) prowadził bardzo agresywną politykę kredytową. Na tyle agresywną, że swoją działalnością szczerze zainteresował polskich parlamentarzystów. Natomiast zupełnie nie wzbudził reakcji u całkowicie biernego Nadzory, który tak oto Senatowi sprawę skomentował: „… PKO – Nordea i kredyty we franku szwajcarskim […] około 90% kredytów to są kredyty udzielane we franku szwajcarskim. No, co ja więcej mogę powiedzieć? Tak po prostu jest”, [3]. Owo 90% i „tak po prostu jest” zaczęło jednak budzić pewien niepokój Nadzorcy, gdy agresywna polityka kredytowa, podobnie jak w przypadku GetIn’u, zaczęła przekładać się na słabą kondycję finansową banku. KNF obudził się na dobre dopiero wówczas, gdy przed sądem zawisła sprawa skutkująca później orzeczeniem I CSK 669/14, co uświadomiło Nadzorcy iż Nordea Bank AB oddział w Polsce nie ma zdolności prawnej, [4]. Co skutkowało tym, że w przypadku kłopotów Nordea, oddział zagranicznego banku w Polsce nie podlegał pod Bankowy Fundusz Gwarancyjny, ale był chroniony (lub nie) wyłącznie przez fundusz w kraju macierzystym. Oczywiście kłopoty banku stanowiłby ogromny kłopot dla KNF i partii rządzącej. Z pomocą przyszedł bank PKO BP, który pozwolił wyzwolić się Skandynawom z kredytów denominowanych Nordei BP, a jednocześnie uwolnił KNF od ryzyka związanego z obecnością Nordea AB. Czyli prezes Jagiełło (zawsze usłużny wobec wszelkiej władzy), z jednej strony przysłużył się PO, a z drugiej pokłonił się PIS jako „repolonizator” sektora bankowego.

A co na transakcji zyskali akcjonariusze? Około 15 mld złotych w kredytach, które nie są w ogóle zabezpieczone. Kwota ta jest równoważna z 4-letnim zyskiem PKO BP i stanowi ok. 30% giełdowej wartości banku. Co więcej, transakcji nabycia Nordei oraz wpisów hipotecznych (zabezpieczenie linii kredytowej od Nordea AB) dokonano z takim profesjonalizmem, iż część przejętych umów kredytowych ma dziś błędnie ustanowione hipoteki. Pisząc w dużym skrócie, po spłacie linii kredytowej do Nordea AB, bankowi trochę „rozjechały się” hipoteki ze stanem faktycznym. Ale aby bank mógł skorygować wpis hipoteczny kredytobiorca powinien wyrazić zgodę – czego, zgodnie z obowiązującym prawem, robić nie musi (co potwierdzają obecnie orzeczenia sądów wieczystoksięgowych)! Jest to zatem dodatkowe „wyzwanie” dla Jacka Jastrzębskiego – szefa KNFu, który musi posprzątać po Jacku Jastrzębskim – prawniku banku PKO BP.

Zatem doświadczamy teraz próby pudrowania wylatującego trupa z szafy – czyli propozycji zmiany prawa bankowego w druku 2877: „Obecne brzmienie przepis art. 95 ust. 5 powoduje, że operacje, o których mowa w ust. 5, wymagają złożenia przez właściciela nieruchomości oświadczenia z zachowaniem formy pisemnej. Takie uregulowanie znacząco utrudnia i spowalnia czynności, o których mowa w ust. 5. Wydaje się niecelowe utrzymywanie takiej regulacji, która de facto nie zmienia sytuacji właściciela nieruchomości”. Nawiasem mówiąc, celowym byłoby, aby CBA zainteresowało się autorem tego uzasadnienia, bowiem podczas wdrażania dyrektywy unijnej o kredycie konsumenckim ustawodawca przekonywał, że właśnie z obawy o sytuację właściciela nieruchomości i lepszą ochronę konsumentów nie jest dozwolone przenoszenie własności zabezpieczenia (weksel i czek tylko z klauzulą wyłączającą indosowanie).

Podobne „wyzwania” dopiero czekają prezesa PKO BP i nowego szefa KNF w przypadku autorskich umów banku, Własny Kąt. Tu sytuacje jest jeszcze bardziej skomplikowana prawnie, bo w odróżnieniu od wynalazku Nordei, ten typ umowy PKO BP w ogóle nie zawiera jasno określonej waluty kredyty (w umowie nie występuje paragraf ze stwierdzeniem: „kredyt został udzielony w …”, lub „walutą kredytu jest …”). Istnieją zatem dwie możliwości interpelacyjne, ale obie zabójcze dla banku i skutkujące całkowitą nieważnością umów. Pierwsza, przy założeniu, że kredyt jest kredytem udzielonym w złotych, z kwotą określoną ilością CHF – reprezentuje te same grzechy co umowy Nordea-Habitat, a więc brak prawidłowego określenia kwoty kredytu w PLN. Z dodatkowym zastrzeżeniem, że wszystkie (!) hipoteki zostały ustanowione błędnie (o czym swego czasu lojalnie ostrzegał KNF – zalecenie 4.1.8 Rekomendacji S z 2006). Gdyby jednak sąd przyjął, że mamy do czynienia z kredytem udzielonym w walucie CHF, umowa Własny Kąt narusza zasadę walutowości w nawiązaniu do prawa dewizowego (umowa nie prowadziła nawet do możliwości rozliczeń dewizowych: wypłaty bądź spłaty dewiz). Skutek – bank wypłacił złotówki bez związku z umową!

Nie wiem jak KNF rozumie rolę Nadzorcy, ale wydaje się, że zwłaszcza p. Jacek Jastrzębski musi mieć pełną świadomość powagi sytuacji. Ale czy pozostanie tylko ciche „gmyranie” przy prawie bankowym, czy bardziej aktywnie ratowanie banku – zobaczymy. Jakieś zadanie były prawnik PKO BP (z praktyką sądową przeciw klientom banku) dostał.

Nie wiem również jak prezes Jagiełło rozumie obowiązki informacyjne spółki giełdowej, ale wydaje się, że akcjonariusze powinni wiedzieć o sytuacji prawnej banku. Zwłaszcza o fakcie, że bezpieczeństwo banku (a więc ich własności) zależy wyłącznie od tego, czy dobroduszni kredytobiorcy zechcą dalej spłacać niezabezpieczone niczym zobowiązania, których bank nie jest w stanie uprawomocnić. Z perspektywy akcjonariusza – zachowałbym jednak dużą rezerwę w stosunku tego do „najbezpieczniejszego banku Europy”.

 

[1] https://www.money.pl/gospodarka/najdrozsza-spolka-na-polskiej-gieldzie-rekordowa-wartosc-pko-banku-polskiego-6334495099033729a.html

[2] https://www.pkobp.pl/media_files/cb70ba24-47f3-4eb3-9583-7d8ffb6e7ae3.pdf – str. 83

[3] http://www.senat.gov.pl/prace/senat/posiedzenia/przebieg,271,2.html

[4] https://www.rp.pl/Firma/302199993-Czy-oddzial-firmy-zagranicznej-ma-zdolnosc-sadowa.html