W latach 2005-2008 w Polsce oraz innych krajach europy wschodniej udzielono setki tysięcy, jak nie miliony, kredytów walutowych, głównie we franku szwajcarskim. Naiwne społeczeństwa europy środkowo-wschodniej nie zdawały sobie sprawy, że jest to dla nich, zarabiających w podatnych na spekulację walutach rodzimych, niezwykle niebezpieczny produkt. Tak naprawdę jest to zawarcie wieloletniej transakcji terminowej wymiany walut, tzn. obiecanie bankowi, że przez 30 lat będziemy od niego kupować np. 300 franków miesięcznie. Banki uwielbiają spekulować, gdyż tak naprawdę na spekulacji walutami zarabiają najwięcej, a sprzedanie tylu kredytów walutowych pozwoliło zabezpieczyć ogromne działania spekulacyjne, gdyż całe ryzyko wzięli na siebie niczego nieświadomi kredytobiorcy. Powszechną opinią jest, że banki zabezpieczały swoje pozycje we franku, jednakże prawda jest taka, że to kredytobiorcy zabezpieczają ogromne spekulacje. Ot takie po prostu oszustwo.
Większość banków nie pisnęła słowem o spekulacyjnym charakterze operacji i sprzedawała tyle kredytów ile wlezie. Reklamy kredytów walutowych były jednolite, nikt nie pokusił się o przedstawienie w nich prawdy o prawdziwej operacji finansowej jaka jest przeprowadzana.
Jest to niewątpliwie masowe przestępstwo przeciwko narodowi polskiemu.
Większość oszukanych jednak boi się upomnieć o swoje. Zachowują się jak książkowe ofiary przestępstw. Boją się sprawcy, boją się przyznać, że padły ofiarą oszustwa, wstydzą się tego. Kiedy rozmawia z poznanymi ludźmi, którzy również zostali ofiarami tego procederu widzę często najpierw zdziwienie. Dziwi ich to, że ktoś tak otwarcie może powiedzieć, tak ja zostałem oszukany, tak jestem ofiarą, nie wstydzę się tego. Powiedzmy to wszyscy głośno, bo to nie my powinniśmy się wstydzić tylko sprawcy.
Zadziwiające jest to jak działają organy naszego państwa w obliczu tak masowego oszustwa. Panowie prokuratorzy pochowali głowy w piasek, nabrali wody w usta i są kompletnie bierni, wobec zaistniałych okoliczności. A to przecież im powierzono tak ważne stanowiska i dano im władzę. Przy takiej skali oszustwa, nie słyszałem, żeby któryś z prokuratorów podjął się wszczęcia dochodzenia z urzędu. Zastanawiające jest dlaczego. Czyżby wszyscy już siedzieli w kieszeni bankierów? Przy takiej skali przestępstwa które sprawcom uchodzi płazem, wydaje się powyższe pytanie być wręcz stwierdzeniem, a to właśnie do prokuratorów należałoby odnalezienie tych najbardziej zastraszonych i oszukanych.
Dowody leżą na półce w każdym z banków, co więcej, wg różnych źródeł ostatnio do prokuratury wpłynęło ok 700 zawiadomień, co na pewno jest również pokaźnym materiałem dowodowym. Jak dotąd zapadła niezwykła cisza wokół tych śledztw, a przestępcy dalej śmieją się nam w twarz popijając wódkę w najdroższych warszawskich hotelach.
Póki co wygląda na to, że na sprawiedliwość w tym kraju przyjdzie nam jeszcze długo czekać, jednakże dziś możemy już to zacząć zmieniać, łącząc się i walcząc wspólnie o przyszłość naszą i naszych dzieci i wnuków.
Dzięki frankowiczom Polacy otworzyli oczy komu powierzyli swoje Państwo, przecież to masowe oszustwo które powinno być ścigane z urzędu,