Bankierzy, czarownice i sądy

Bankierzy, czarownice i sądy

Próby nacisku na sądy i urzędy wywierane przez przedstawicieli sektora bankowego nie mogą pozostać bez odpowiedzi strony społecznej. Jednym z przykładów, który wymaga odpowiedzi, jest tekst Krzysztofa Kalickiego opublikowany w Rzeczpospolitej[1]

Były prezes Deutsche Bank Polska porównuje klientów banków do tłumu polującego na czarownice. Klienci, którzy walczą o swoje prawa są oskarżani o zamach na własność banków. Ci sami klienci, wobec których bank stosował niekonstytucyjne przepisy o Bankowym Tytule Egzekucyjnym, odbierał im mieszkania niezgodnie z polskim i unijnym prawem. Ci sami, którym sam ustalał wysokość zadłużenia.  Jest to znamienne podejście prezentowane także wobec klientów jego banku. Wilk zamienia się w owcę.

Dr. Kalicki błędnie wskazuje, iż żadna ustawa nie nakazuje określonego sposobu prowadzenia działalności gospodarczej. W przypadku banków określa to ustawa o prawie bankowym. Dla  klientów będących konsumentami banki muszą przygotować swoje produkty zgodnie z Dyrektywami i polskimi przepisami określającymi prawa konsumentów. W Polsce część z nich obowiązuje dopiero od 2000r. Ale dla Pana Kalickiego abuzywnymi stają się także wyroki czy ustawy. Co jeszcze może być abuzywne?

W tej chwili mamy już setki wyroków stwierdzających, że te umowy wprowadzały klientów w błąd oraz, że zostały skonstruowane niezgodnie z prawem, zarówno polskim jak i unijnym.

Po latach wady prawne wskazali w swoich dokumentach: Rzecznik Finansowy (RF), Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), Najwyższa Izba Kontroli (NIK) , Sąd Najwyższy (SN) – w wielu wyrokach oraz Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).

Pan Kalicki oskarża te wszystkie instytucje o działania niezgodne z prawem ekonomii najwyraźniej zapominając, że nas wszystkich obowiązuje prawo stanowione. Zapomina także o historii “afery frankowej”, a jej pokazanie – z punktu widzenia obu stron – jest konieczne do uzyskania prawidłowego osądu.

Przypominam więc to, o czym milczano

Jest 1 maja 2004r. Polska wchodzi do Unii Europejskiej. Pokładaliśmy wielkie nadzieje jako społeczeństwo, wzorem dla nas były kraje UE, ich dobrobyt, styl życia i sprawność państwa. Tego chcieliśmy także dla nas. Tutaj w Polsce.

Proces wejścia do UE nie był procesem łatwym. Musieliśmy dostosować nasze prawo do prawa unijnego. Zmianie uległo także prawo dotyczące ochrony konsumentów. Prawo do tej ochrony gwarantuje nam Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej w art. 76. Przepisy te mają być regulowane w drodze ustawy.

Już w 2000r. rozpoczęto proces dostosowywania do unijnego prawa. I to w tym roku banki zaczynają na szerszą skalę oferować kredyty hipoteczne obarczone ryzykiem walutowym. Do 2004 banki sprzedały 67 tys. takich kredytów.

W 2004r. sektor bankowy zarobił 7,1 mld złotych.

W 2005r. Związek Banków Polskich ostrzega i alarmuje o konieczności ograniczenia tego ryzyka. Prowadzi korespondencję z ówczesnym organem nadzoru. Mimo to, banki które są zrzeszone w ZBP rozkręcają akcję kredytową. W 2005r. sprzedają 83 tys. kredytów. Przez kolejne trzy lata wydają miliony na reklamy, w których często twarzą są celebryci m.in. Anna Maria Jopek i Feel (Millennium), Bogusław Wołoszański (BPH), Marek Kondrat (ING), Piotr Fronczewski (GetIn Bank), Jerzy i Maciej Stuhrowie (Raiffeisen).

W 2005 sektor bankowy zarobił 9,1 mld złotych.

W 2006r. ograniczeniom w sprzedaży kredytów nie jest przychylny prezes UOKiK. Wybór pozostawił klientom. Jednak to banki przygotowały wzorce umów, jak się okazało później -wzorce wadliwe.

Komisja Nadzoru Bankowego wprowadza Rekomendacje S. Zaleca bankom m.in., aby sprzedawać przede wszystkim kredyty hipoteczne w złotych, a zdolność kredytową obliczać jak dla kredytów złotowych i powiększać kapitał kredytu do wyliczeń o dodatkowe 20%.

Działania te przynoszą skutek odwrotny. Banki sprzedają w tym roku blisko 130 tys. tych kredytów.

W 2006 sektor bankowy zarobił 10,7 mld złotych.

W 2007r. dalej nie podejmuje się żadnych działań w celu ograniczenia tej akcji kredytowej. Przeciwny ograniczeniom jest m.in. premier Kazimierz Marcinkiewicz (później pracował dla Goldman Sachs).

Prezes BZW BK Jacek Kseń jasno wskazywał o ryzykach związanych z tymi kredytami:

“Tłumaczyłem, że to ryzyko, że nie chcę mieć za parę lat wielomiliardowych portfeli popsutych kredytów walutowych, że żadna prosperita nie jest wieczna. …. Presja współpracowników była wielka, zwłaszcza że inne banki wtedy bardzo dużo zarabiały. Na marżach, a przede wszystkim na wymianie walut.”

W 2007 sektor bankowy zarobił 13,7 mld złotych.

W 2008 r. banki osiągają apogeum sprzedaży. Mimo rekomendacji S nawet 90% sprzedawanych kredytów hipotecznych zawiera ryzyko kursu walutowego. Banki oferują kredyty w kwocie przewyższającej wartość nieruchomości, do kredytu dołączają dodatkowe ubezpieczenia (płaci klient, a ochrona jest dla banku) i wszystkie środki klienta próbują wrzucić na polisolokatę.

Straty na polisolokatach w wielu przypadkach wynosiły ponad 90% wpłaconego kapitału, a przedsiębiorcom oferują na masową skalę opcje walutowe.

Po kilkunastu latach straty Polaków na tych produktach szacuje się na ponad 100 mld złotych.


15 września 2008 roku Lehman Brothers, amerykański bank inwestycyjny ogłosił upadłość. Na giełdach wybuchła panika, kursy walutowe szaleją. Eksperci, którzy wcześniej polecali te kredyty mówili tak jak np. Ryszard Petru:

“Mogę pospekulować, że branie kredytów we frankach jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza że inflacja w Szwajcarii spada i nie ma oczekiwań, by stopy w Szwajcarii mogły wzrosnąć, w związku z czym oprocentowanie kredytów w tej walucie nie wzrośnie”…. a w październiku 2008 przewalutował kredyt o czym poinformował dopiero w 2015r.

W 2008 sektor bankowy zarobił 13,6 mld złotych.

Od 2009r. organy nadzoru oraz UOKiK badały sposób kształtowania kursów walut na podstawie, których banki przeliczały kwoty kredytów. Dowolność w ustaleniu kwoty rat i salda zostały uznane za niezgodne z prawem. Wyroki Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumenta (2010 i 2011r.) potwierdziły stanowisko urzędów. Jedyną reakcją Państwa było przyjęcie tzw. ustawy antyspreadowej. Nie dotyczyła ona istoty problemu, czyli usunięcia już dokonanych skutków zawartych umów. Mało tego, banki mimo tych wyroków dalej wykonują umowy w oparciu o te zapisy.

Pierwsze pozwy wobec banków trafiały do sądów od 2013r. Największy pozew zbiorowy trafił do sądu w czerwcu 2014r.

W latach 2009 – 2014 sektor bankowy zarobił ponad 82 mld złotych

15 stycznia 2015r. SNB uwolnił kurs franka szwajcarskiego. W Polsce za 1 CHF trzeba było zapłacić nawet powyżej 5 zł. Wpływ tego wydarzenia na tysiące rodzin był druzgocący. Zauważyli to politycy… A skoro rząd nie potrafił rozwiązać tego problemu, w kampanii prezydenckiej obietnicę złożył kandydat Andrzej Duda.

 Już po wyborach odbyło się spotkanie w Kancelarii Prezydenta z bankami. Na kolejnych spotkaniach urzędnicy kancelarii Prezydenta próbowali przekonać sektor bankowy do pracy nad rozwiązaniem ustawowym. Strona społeczna również przekonywała prezesów banków, że takie rozwiązanie będzie lepsze niż tysiące spraw w polskich sądach. Osobiście odebrałem słowa Prezesów banków, a także słowa pana Krzysztofa Kalickiego prezesa Deutsche Bank Polska, jako pogardę dla prawa, prawomocnych wyroków, a także klientów gotowych do rozmów o wspólnym rozwiązaniu problemu.

Strona społeczna sprawiedliwość widziała w zrównaniu wadliwych kredytów tzw. „walutowych” z kredytami w PLN ze stopą procentową WIBOR. Krytyka banków, a nawet straszenie polskiego rządu przez ambasady 4 państw wykluczyła rozwiązanie ustawowe. Banki żadnego rozwiązania ustawowego nie akceptowały, mimo że często kredytobiorcy płaciliby podobne lub nawet wyższe raty. Politycy w walce z sektorem bankowym skapitulowali, znowu pokazali, że wobec silnych są słabi.

To dlatego klienci poszli do sądów. Do tej pory żadna grupa społeczna nie decydowała się tak często na pozew wobec tak potężnych firm. W chwili obecnej ok. 40 tys. osób zdecydowało się na walkę przed sądem. Skala wydaje się duża, ale jest to tylko kilka procent tych, którzy mają takie produkty.

Od ponad roku szala zwycięstw sądowych przechyla się na korzyść  konsumentów, którzy wygrywają ok 90% spraw. To efekt wyroku TSUE w sprawie p. Dziubak, ale także wyroków  Sądu Najwyższego.

Mimo to banki dalej nie widzą problemu, odwołują się do ostatniej kropli krwi i podnosząc od kilku lat te same argumenty, których praktycznie żaden sąd obecnie nie akceptuje. Wygląda to jak paniczny brak akceptacji dla nowej rzeczywistości; banki po prostu nie mogą pogodzić się z tym, że przegrały. Sądy coraz częściej stosują orzeczenia TSUE, których w sprawach kredytów pseudowalutowych jest już kilkadziesiąt.

Spowodowało to niezwykłą aktywność kierowaną do wymiaru sprawiedliwości. Dochodzi do tego, że są przedstawiane opinie o braku wiedzy sędziów w tym sędziów Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Banki zapraszając sędziów na swoje liczne spotkania, konferencje, naiwnie liczą, że jakiś procent wyroków niezgodnych z prawem z Wrocławia czy Gdańska, może zmienić linię orzeczniczą.

Banki dalej nie widzą zmian jakie zaszły w nas, obywatelach Unii Europejskiej. Polska zmieniła się i wraz z nią Polacy. Czują się Europejczykami i chcą żyć jak pełnoprawni obywatelami Europy. Oczekują uczciwych umów, uczciwych banków, a jeżeli ich nie dostaną, będą o nie walczyć korzystając ze swoich praw. 

Arkadiusz Szcześniak

prezes SBB

 


[1] https://www.rp.pl/Opinie/310269902-Krzysztof-Kalicki-O-kredytach-franku-i-paleniu-czarownic.html