Mamy rozstrzygnięcia, w większości korzystne dla “frankowiczów “. Wygrywają sprawy o unieważnienie kredytów indeksowanych do CHF. Ale jak pisał M. Domagalski w Rzp. „mieć rację, roszczenie, to jedno, ale wyegzekwowanie tego od banku, to druga rzecz, bo….. I tu zaczynają się schody. Sąd Najwyższy, TSUE, UOKiK itd. orzekły, że banki stosują klauzule abuzywne. I o czym jeszcze jeszcze SN miałby rozstrzygać? O kursach walut? – po wyeliminowaniu klauzul stają się niepotrzebne. Dwie, czy jedna kondykcja? To zależy, o co wniesie powód. Sprawę przedawnienia roszczeń banku? Wszystko jest w przepisach kc, tylko należałoby je czytać. Wynagrodzenie za korzystanie z kapitału? Zapewne tak orzeknie SN, choć nie powinien, bowiem otworzyłby furtkę do dochodzenia zwrotu kosztów przy każdej wadliwości produktu/usługi. Wszystkie koszty są kosztami przedsiębiorcy – na to są przepisy prawa. Niewykluczone, że SN uzna interes banków, państwa, PKB, dobro narodu itp. za priorytet! Pisałem o tym w listopadzie „ Po co czekamy na Sąd Najwyższy? Dalej w sprawie istotne są fakty, o których SN nie rozstrzygnie. Majątek, powstały w wyniku indeksacji, czyli „znikąd” jest znaczny, więc anulowanie klauzul zmniejszy potencjał kredytowy o miliardy PLN. Banki nie zechcą go utracić, a w tym mogą liczyć na poparcie aktualnie rządzących.
Autor: Ireneusz Łazarski, Biegły rewident, prawnik, Absolwent ekonomii i finansów, Georgetown Univ, Washington D.C.
Większość spraw w sądach kończy się unieważnieniem umów, ale to początek problemów, o czym niektórzy się już przekonali. Aby pozew był skuteczny, roszczenia należałoby ograniczyć do wyeliminowania klauzuli indeksacyjnej. Nie zajdzie potrzeba rozważań o kondykcjach, roszczeniach banków itd. Do zakresu swego żądania kredytobiorca musi przedstawić fakty, bez angażowania stron trzecich. Bank ma wszystkie dane, trzeba je zdobyć, opracować i przedstawić sądowi. Jeśli bank odmawia, to prezentujemy w oparciu o te źródła, które mamy, żądając od banku merytorycznego ich skomentowania.
Wyeliminowanie klauzul abuzywnych jest rozwiązaniem niemalże polubownym, chyba że sąd uzna, że essentialia negotii, w umowie nie są zachowane. Warunkiem tego jest przedstawienie w liczbach konsekwencji klauzuli indeksacyjnej. Ograniczając tak roszczenie, klient wnosi o najbardziej rozsądne, niewykraczające poza ramy art. 5 Kc, bo takie zarzuty też się pojawiają. Powodowi należałyby się nieco niższe kwoty, ale możliwość skrócenia sporu jest najbardziej realna. Dla banku oznaczałoby to anulowanie korzyści indeksacyjnych, bez możliwości kontrpozwu. Inne rozwiązania otwierają furtkę do procesów na dziesięciolecia, czego już mamy przykłady. Przy wygranej w I instancji, banki, złożą pozwy, do których koszty same naliczą.
Przyjmijmy założenie: kredyt indeksowany do CHF udzielony 2.01.2007 na kwotę 300 tys. zł, 30 lat i spłacany do końca 2020 roku (168 rat). Kwoty w poszczególnych przypadkach mogą się różnić od podawanych niżej, ze względu na przyjęte w obliczeniach marże i spready. Łączne spłaty kredytobiorcy to 410 tys. zł, z czego odsetki 72 tys. zł. Po wyeliminowaniu klauzuli spłaty za ten sam okres wyniosą 240 tys. zł., z czego odsetki 47 tys. złotych. W tej sytuacji rozstrzygnięcia sądu zmierzające do:
- Wyeliminowania klauzuli indeksacyjnej i kontynuacji umowy: spłaty razem 410 tys. zł. minus należne odsetki 47 tys.zł = 363 tys.zł. Oznacza to, że kredyt zostaje spłacony, a kredytobiorcy należy się zwrot 63 tys. złotych. Naliczone przez bank saldo podlega anulowaniu. Na tym sprawa definitywnie się kończy
- Unieważnienie/ uznanie umowy za nieważną. Rozliczenie stron: bank zwraca 410 tys. zł., a kredytobiorca bankowi 300 tys. zł. Korzyść kredytobiorcy w tym przypadku wynosi 110 tys. złotych, czyli o 47 tys. zł. więcej.
Unieważnienie umowy jest korzystniejsze, ale otwiera się furtka o roszczenie wzajemne: zwrot kapitału oraz jego koszty. Pomijając sprawy przedawnienia roszczenia o zwrot, należy wspomnieć, że banki już naliczają koszty kapitałów sięgające 100% wypłaconej kwoty kredytu. I możliwe, że zamiast zwrotu zasądzonej kwoty, kredytobiorca będzie musiał bankowi dopłacić, jeśli SN uzna, że koszty kapitału klient ma zwrócić. To byłyby nie tylko „kosmiczne jaja”. Takie sprawozdanie widziałem i konia z rzędem temu, kto będzie w stanie je podważyć, jeśli banki będą miały polityczne poparcie. Wiadomo, że przegrane banków nie są korzystne ani dla systemu bankowego ani dla rządzących; spadnie też PKB. A księgi bankowe korzystają z wiarygodności większej niż inne źródła (vide BTE obowiązujący do 2015 roku). Sprawa merytorycznie jest prosta, ale czy będzie wola, aby „oskubywać” banki (instytucje publiczne), na rzecz jakichś jednostek, ciułaczy, prywaciarzy itp.? Tytułem wyjaśnienia mogę podkreślić, że:
- Jest prawdopodobne, że SN uzna koszty inflacji, choć byłoby to absurdem. Za lata 2007-2020 wyniosła ona ok 30%. Wyliczając zgodnie z zasadami matematyki finansowej, koszt w niniejszym przykładzie wynosi 45 tys. zł., ale banki potrafią naliczyć ponad 100 tys. złotych. Nie jest to koszt kapitału, ale stratę tę, „w interesie postępowej społeczności”, można łatwo uzasadnić.
- Kosztami kapitału mogą być tylko koszty kapitałów bezpośrednio przypisanych danej działalności (tu: kredytowej, wydzielonej). Nie można do tego włączać kosztów kapitałów własnych, bowiem ich koszt to dywidenda dla właścicieli, jeśli wypłacona. A to przecież utracony zysk, który nie jest elementem kosztów działalności, bo kredytobiorcy nie byli inspiratorami tego kierunku działalności, by ich tym obciążać.
Pozostają zatem tylko kapitały obce, które mogły być źródłem finansowania. Ale nabywcy nie obchodzi, jak i skąd sprzedający finansuje swoją działalność. Nie sądzę, że banki miały wydzielone kapitały/fundusze na te kredyty i że niezbędne do tego były franki. Przyjmując założenie, że jednak korzystały z kapitału obcego w CHF, to jego koszt będzie wynosić 15 tys. złotych. Zatem uwzględniając wcześniejsze uwagi, bank mógłby się domagać zwrotu kosztów najwyżej w wysokości 60 tys. złotych. I to tylko wtedy, gdyby SN wydał takie niemal „leninowskie” orzeczenie.
Podsumowując, obie wersje oznaczają anulowanie dalszych spłat, a bezpośrednia korzyść kredytobiorcy, to zwrot w postaci gotówki:
– w przypadku wyeliminowania klauzuli indeksacyjnej i kontynuacji umowy 63 tys. złotych
– w przypadku anulowania umowy, zwrot 110 tys. złotych, jednak po uwzględnieniu kosztów użycia kapitału w wys. 60 tys. złotych, korzyści się wyrównują. Należy pamiętać, że bank może przedstawić koszty na kwotę znacznie wyższą.
Oba przedstawione powyżej rozwiązania są korzystne dla kredytobiorców niemal w równym stopniu. Ale w przypadku rozwiązania drugiego, proces sądowy potrwa znacznie dłużej. Dotychczas poznane fakty wskazują, że finansowanie indeksowanych kredytów pochodziło ze źródeł złotowych, a to potwierdziłoby, że cała indeksacja, to proceder oparty na nierzeczywistych zapisach bankowych, czyli sztuczka służąca do namnażania pieniędzy. To samo będzie znaczyć, jeśli źródłem finansowania były wszystkie kapitały po trosze. Wtedy żadnych kosztów nie da się przypisać do finansowania kredytów indeksowanych. I uwaga, powyższe rozważania stanowią odchylenie od zasad, bowiem wszystkie koszty działalności obciążają przedsiębiorcę, chyba, że wykonywał świadczenie specyficzne/szczególne na odrębne zamówienie / zlecenie odbiorcy. To banki, a nie kredytobiorcy przygotowały ofertę i zorganizowały sprzedaż tych usług, licząc na dobry zarobek. Ale „sprawa się rypła” i nie zarobią, albo zarobią mniej. Wobec tego, jak uzasadnić obciążenie konsumentów za działania banku, który liczył na zarobek, wykorzystując sztuczki finansowe, niezgodne z prawem? Niestety w obecnej sytuacji wszystko jest możliwe, więc miejcie się kredytobiorcy na baczności. Każde obciążenie was kosztami banku wygracie przed sądami, byłoby dobrze gdyby polskimi. To nie wy organizowaliście akcję „tanich i łatwo dostępnych kredytów dla społeczeństwa” Kto liczył na zwiększony obrót i zarobek, niech płaci.
Ireneusz Łazarski
Biegły rewident, prawnik Absolwent ekonomii i finansów,
Georgetown Univ, Washington D.C.