Sprawa kredytów frankowych trwa już dwudziesty rok. De facto powinna zostać rozwiązana krótko po wyrokach Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, który w latach 2010–2011 orzekł, że wzorce tych umów zawierają nieuczciwe zapisy, a tym samym nie wiążą konsumenta od dnia podpisania umowy.
Czy państwo zareagowało w sposób skuteczny? Nie. Zamiast tego wprowadzono tzw. ustawę antyspreadową – ustawę, na której urosły kantory internetowe, w tym Cinkciarz, który ostatnio ogłosił upadłość, pozostawiając ponad 7 tysięcy poszkodowanych. O takiej możliwości sam ostrzegałem – jak widać, bezskutecznie. Warto przypomnieć, że do promocji tej firmy wykorzystano Bronisława Komorowskiego i Lecha Wałęsę.
Kolejne zmiany ustawowe również nie poprawiły sytuacji kredytobiorców. Należą do nich m.in. likwidacja rejestru klauzul niedozwolonych oraz skrócenie biegu przedawnienia z 10 do 6 lat.
Następnie uchwalono tzw. ustawę LEX PKO[1], umożliwiającą głównie państwowemu bankowi składanie wniosków o wpis bez zgody wierzyciela, czym naprawiano gapiostwo największego banku w Polsce. Warto zaznaczyć, że tryb wprowadzania zmian w Parlamencie (pomiędzy czytaniami) z pewnością naruszał zasady prawidłowej legislacji i wykraczał poza pierwotny projekt ustawy.
Kolejną regulacją, ratującą błędy banków, było przyjęcie art. 117¹ Kodeksu cywilnego. Zgodnie z paragrafem pierwszym tego przepisu, sąd może nie uwzględnić korzystnego dla konsumenta upływu terminu przedawnienia, z czego skwapliwie korzystają banki. Dla roszczeń banków takiego wyjątku nie przewidziano.
W tym okresie, ze zmian korzystnych dla konsumentów, można wymienić właściwie tylko obniżenie opłat sądowych.
Kolejny etap to obietnica Andrzeja Dudy o rozwiązaniu problemu na drodze ustawowej. Już jako prezydent wycofał się z tej deklaracji. Przedstawione propozycje spotkały się z różnymi szacunkami skutków finansowych – sięgającymi nawet 320 mld złotych, według wyliczeń KNF, mimo że całkowite saldo tych kredytów było już znacznie poniżej 150 mld zł.
Działania KNF objawiły się również na etapie sądowej walki z kredytobiorcami. Od wielu lat urząd zajmuje się nie walką z nieuczciwymi bankami, lecz konfrontacją z kredytobiorcami stającymi z nimi w sądzie. W sprawie C-520/21, KNF, działając w sposób całkowicie nieprofesjonalny, przyłączyła się do postępowania na dwa dni przed rozprawą w TSUE i wprowadzała sędziów trybunału w błąd, co do skutków przewidywanego orzeczenia. Urząd wskazał kwotę 100 mld zł[2], mimo że niecały rok wcześniej prezentował szacunki na poziomie 30 mld[3].
Po wielu latach walki – dla niektórych to już dwunasty rok oczekiwania na wyrok – powstaje ustawa, która ma przyspieszyć postępowania. Warto zauważyć, kto wskazuje na inicjatywę w tym zakresie – o przekazaniu projektu na biurko Ministra Sprawiedliwości informuje prezes Stowarzyszenia Sędziów „Iustitia”[4].
SBB zgłaszało uwagi zarówno na etapie prac rządowych, jak i sejmowych.
Pozytywnie oceniamy m.in.:
- automatyczne zawieszenie spłaty kredytu,
- możliwość rozpatrywania spraw na posiedzeniach niejawnych,
- uproszczenie postępowania dowodowego (np. zeznania na piśmie, przesłuchania online),
- zmniejszenie składów sędziowskich.
Na etapie prac rządowych z projektu usunięto jednak zapis o wykonalności wyroków I instancji. Wydaje się, że pozbawienie możliwości kontroli instancyjnej byłoby niezgodne z zasadami praworządności.
Negatywnie oceniamy natomiast propozycję przywrócenia bankom możliwości składania zarzutu potrącenia – szczególnie w sprawach będących już w toku, aż do końca postępowania apelacyjnego. Budzi to wątpliwości, czy nie wpłynie to na sposób wyliczania odsetek i badania zarzutu przedawnienia.
Nie jest sprawiedliwe, że bankom przywraca się terminy, których – wskutek własnego zaniechania – nie dotrzymały. Wolały wytoczyć tysiące spraw o zwrot kapitału, licząc na zyski z odsetek. Zapis ten po raz kolejny ratuje banki przed konsekwencjami ich własnych błędów.
Wiele emocji budzi też kwestia zmiany sposobu naliczania odsetek. W mojej ocenie ustawa nie zmienia zasad naliczania odsetek od momentu wezwania do zwrotu, do czasu rozliczenia kapitału (czy to poprzez wypłatę, czy potrącenie). Obawy dotyczą raczej interpretacji sądów, które mogą orzekać w tej kwestii różnie. Obawy są uzasadnione w obliczu tego, iż obecnie zapada wiele wyroków sprzecznych z wykładnią TSUE – w tym zakresie przygotowujemy odrębną analizę.
Ministerstwo Sprawiedliwości zapewnia w komunikacie:
“Projekt nie wprowadza żadnych ograniczeń praw konsumentów ani żadnych zmian dotyczących ich uprawnień o charakterze finansowym. Szybsze prowadzenie spraw będzie skutkowało niższymi kwotami naliczanych odsetek, ze względu na krótszy czas trwania spraw. Nie jest to jednak ograniczenie praw konsumentów, ponieważ ustawa nie zmienia sposobu naliczania odsetek, ale wyjście naprzeciw oczekiwaniom konsumentów, dotyczącym przyspieszenia orzekania.”
W mojej ocenie, poważniejszym problemem jest brak kontroli instancyjnej tego zarzutu. W nielicznych przypadkach może się zdarzyć, że sądy zasądzą zwrot kapitału w jednym postępowaniu, a jednocześnie w drugim – ten sam kapitał zostanie zatrzymany. Konsument zapłaci więc dwukrotnie.
Dlaczego emocje kredytobiorców są tak duże?
Bo to nie jest sprawa o reklamację butów. To efekt wielu lat walki o linię orzeczniczą zgodną z prawem europejskim. Każda zmiana rodzi wątpliwości interpretacyjne. Można się spodziewać, że pojawią się wyroki różnie określające moment naliczania odsetek. Choć skala może być niewielka, każdy taki przypadek to ogromny stres dla kredytobiorcy. Dla wielu z nich to kwestia dorobku życia, a nie abstrakcyjnych kwot.
Nie ma natomiast wątpliwości, od kiedy liczyć odsetki dla banków – tam sprawa zawsze jest oczywista.
Na koniec warto odnieść się do zarzutów dotyczących wynagrodzeń kancelarii wspierających konsumentów. Oczekiwanie, że ktoś będzie pracował za darmo, jest nierealne. Może zacznijmy od banków, które zarabiają czterokrotnie więcej na kredytach niż ich odpowiednicy w innych krajach UE?
Owszem, zdarza się, że niektóre kancelarie mają wady w umowach z klientami. W wielu takich przypadkach reagowaliśmy i wspieraliśmy konsumentów, zgłaszając wzorce umów oraz nieuczciwe reklamy do UOKiK. Różnica jest jednak taka, że banki z premedytacją nadal wykonują wadliwe umowy, podczas gdy kancelarie dostosowują się do zaleceń UOKiK.
To szczególnie bulwersujące w czasach, gdy sektor bankowy zarabia o około 250% więcej niż w latach poprzednich. Nie budzi to zdziwienia przedstawicieli organów państwa, za to oburza konsumentów, którzy mają prawo nie tylko do bycia w Europie, lecz także do korzystania z produktów finansowych na podobnym poziomie. Do tego właśnie powinny dążyć organy państwa – a nie do ochrony często nieuczciwych podmiotów rynku finansowego.
[1] https://subiektywnieofinansach.pl/nordea-pkobp-kredyty-walutowe-cesja-wierzytelnosci/
[2] https://www.knf.gov.pl/knf/pl/komponenty/img/Stanowisko_przygotowane_na_rozprawe_%20przed_Trybunalem_Sprawiedliwosci_Unii_Europejskiej_ws_C-520_21.pdf
[3] https://www.knf.gov.pl/knf/pl/komponenty/img/Stanowisko_przygotowane_na_rozprawe_%20przed_Trybunalem_Sprawiedliwosci_Unii_Europejskiej_ws_C-520_21.pdf
